O sprawie stało się głośno, gdy lider opozycji Aleksiej Nawalny opublikował film, w którym zarzucił szefowi rządu stworzenie sieci powiązań korupcyjnych i wejście w posiadanie pałaców, winnic i luksusowych jachtów. Sam <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-dmitrij-miedwiediew,gsbi,1381" title="Dmitrij Miedwiediew" target="_blank">Dmitrij Miedwiediew</a> nigdy nie odniósł się do tych oskarżeń, a jego współpracownicy ograniczyli się do stwierdzenia, że są one elementem kampanii wyborczej Aleksieja Nawalnego. W połowie marca deputowany Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej Walerij Raszkin zwrócił się pisemnie do organów ścigania, w tym do Prokuratora Generalnego, aby zbadał zarzuty stawiane Miedwiediewowi. Następnym politykiem, który tym razem zwrócił się bezpośrednio do szefa rządu o wyjaśnienie afery korupcyjnej, okazał się lider Sprawiedliwej Rosji Siergiej Mironow. W jego ocenie, Dmitrij Miedwiediew jest winien wyjaśnienia przede wszystkim kilkunastu milionom Rosjan, którzy obejrzeli film o jego korupcyjnych powiązaniach. W minioną niedzielę w ponad osiemdziesięciu miastach Rosji odbyły się demonstracje, w trakcie których domagano się od organów ścigania zajęcia się sprawą Miedwiediewa. Władze zareagowały na protesty zatrzymaniami i represjami.