Conte, wykładający na uniwersytecie we Florencji, nie przyjechał na uczelnię z Rzymu, gdzie mieszka - podały włoskie media. Nie wyklucza się, że w każdej chwili może zostać wezwany do prezydenta Sergio Mattarelli. Z Pałacu Prezydenckiego wyszedł w niedzielę po tym, jak ogłosił rezygnację z misji utworzenia rządu Ruchu Pięciu Gwiazd i Ligi. Koncepcja takiego rządu powróciła jednak w ostatnich dniach. Ostateczna decyzja należy do liderów obu ugrupowań - Luigiego Di Maio z Ruchu i <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-matteo-salvini,gsbi,1065" title="Matteo Salviniego" target="_blank">Matteo Salviniego</a> z Ligi. Przywódca Ligi musi zdecydować, czy przystanie na kompromisowe rozwiązanie wokół udziału w gabinecie forsowanego przez to ugrupowanie profesora Paolo Savony, krytyka euro i UE. Prezydent nie zgodził się na to, aby Savona został ministrem finansów. Decyzję poparła część komentatorów i ekonomistów, podkreślając, że jego nominacja byłaby złym sygnałem dla Unii i rynków finansowych. "To najbardziej szalony kryzys na świecie" Aby odblokować ten impas, Di Maio zaproponował Salviniemu, aby Savonie powierzyć inny resort. Według czwartkowej prasy 81-letni profesor może zostać szefem dyplomacji. W krótkiej wypowiedzi dla dziennika "Corriere della Sera" Conte zapewnił, że w czasie prac nad jego rządem przed kilkoma dniami nigdy nie mówiono o planie wyjścia Włoch ze strefy euro. Media przypominają, że hasło to głosił wcześniej zarówno Savona, jak i cała Liga. Conte nie skomentował pogłosek o swym możliwym powrocie do rozmów o rządzie. Impas wokół jego powołania trwa prawie trzy miesiące. "To najbardziej szalony kryzys na świecie" - podkreślono na antenie Radia 24, należącego do zrzeszenia przemysłowców. Z Rzymu Sylwia Wysocka