Załoga wracała do Anglii po regatach na Karaibach, kiedy jacht Cheeki Rafiki zaczął nabierać wody i w piątek urwał się z nim kontakt. Przez dwa dni amerykańskie ratownictwo morskie prowadziło poszukiwania rozbitków. Zauważono wywrócony do góry dnem jacht, ale ani śladu tratwy ratunkowej czy rozbitków w wodzie. W niedzielę przerwano poszukiwania, a amerykańscy ratownicy oświadczyli, że rozbitkowie z pewnością nie przeżyli niskich temperatur, jeśli nie mają tratwy. Ojciec kapitana jachtu mówił jednak BBC: "Wszyscy uważamy, że są na tratwie ratunkowej, że opuścili pokład, a potem uruchomili jeden z sygnalizatorów pozycyjnych. Kiedy się wyczerpał, uruchomili drugi, co by świadczyło, że są gdzieś, gdzie mogli to zrobić bezpiecznie". Rodziny w Anglii zebrały 130 tysięcy podpisów pod internetową petycją o wznowienie poszukiwań. Interweniowały znane osobistości i brytyjski rząd. Dziś sześć amerykańskich kutrów ratowniczych i 4 samoloty typu Hercules wznowiły przeczesywanie Atlantyku w pół drogi między Azorami a Cape Cod w stanie Massachussets.