"Oczekuję, że wybory, które Rosja zdecydowała się przeprowadzić <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-11-listopada,gsbi,1464" title="11 listopada" target="_blank">11 listopada</a>, doprowadzą do uruchomienia nowych sankcji, co pokaże, że cierpliwość Zachodu nie jest nieograniczona. Nadszedł czas, by mówić nie o osłabieniu sankcji, lecz o ich nasileniu" - oświadczył Poroszenko w środę w Kijowie. "Nawet sugestie, że sankcje mogą być osłabione, prowokują Rosję do ignorowania procesu pokojowego w Donbasie, włączając w to opóźnianie rozmieszczenia (na Ukrainie) misji pokojowej ONZ, oraz do nowych represji na Krymie, a nawet więcej: rozpalają agresywne apetyty Kremla" - powiedział ukraiński prezydent. We wrześniu separatyści z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej (DRL i ŁRL) zapowiedzieli, że wybory nowych przywódców i Rad Ludowych (parlamentów) odbędą się 11 listopada. Przeciwko tej decyzji zaprotestowało ukraińskie MSZ, które nazwało wybory prowokacją Rosji. Datę wyborów separatyści ogłosili po śmierci w zamachu bombowym 31 sierpnia w Doniecku przywódcy DRL Ołeksandra Zacharczenki. We wrześniu specjalny przedstawiciel USA ds. Ukrainy Kurt Volker oświadczył, że wybory w Donbasie są nielegalne i naruszają mińskie porozumienia dotyczące konfliktu w tym regionie. Zamiar przeprowadzenia wyborów potępiły także państwa UE, w tym Polska. Z Kijowa Jarosław Junko