37 polskich strażaków z województw podkarpackiego, małopolskiego i śląskiego wyjechało w środę wieczorem do Bośni i Hercegowiny, by pomóc w walce ze skutkami powodzi, która dotknęła ten bałkański region. Decyzję o wysłaniu polskich ratowników do Bośni i Hercegowiny podjął szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. Wśród 37 strażaków - 26 pochodzi z Podkarpacia, dwóch z Małopolski, siedmiu ze Śląska i dwóch z komendy głównej PSP. Jak powiedział rzecznik podkarpackich strażaków młodszy brygadier Marcin Betleja, strażacy będą przez minimum dwa tygodnie pomagać w usuwaniu skutków powodzi, która nawiedziła tamten rejon Europy. Ratownicy zabrali ze sobą pompy o wydajności prawie 100 tys. litrów na minutę. Betleja powiedział, że w skład tzw. modułu, który wyruszył do Bośni i Hercegowiny, wchodzi w sumie 12 zastępów ratowniczych. "Moduł wyposażony jest także w specjalistyczne kontenery: sanitarny oraz kwatermistrzowski, dzięki któremu można wybudować w pełni samowystarczalne obozowisko dla strażaków. Do koordynacji pracy ratowników służy samochód dowodzenia i łączności" - dodał. Rzecznik podkreślił, że podkarpaccy strażacy mają duże doświadczenie w walce ze skutkami powodzi, także poza granicami kraju. Brali udział w takich misjach na Ukrainie, w Czechach i Węgrzech. Grupy ratownicze wykorzystywane do usuwania skutków powodzi na terenie innego kraju są uruchamiane albo w ramach umów dwustronnych albo w ramach mechanizmu wspólnotowego ochrony ludności Unii Europejskiej. Oprócz ratowników, którzy wyruszyli w środę z Krosna, w gotowości jest kolejna grupa strażaków z woj. lubuskiego, która również jest wyposażona w pompę wysokiej wydajności. Grupa ta może pojechać do Serbii, także dotkniętej powodzią. Władze Bośni i Hercegowiny oraz Serbii szacują, że odbudowa zniszczonych przez powódź terenów będzie kosztowała miliardy euro, których nie ma w budżetach tych państw. Straty mogą być większe od tych z czasów wojny z lat 1992-1995. Po powodziach, w wyniku których ok. 50 osób zginęło, a ucierpiało ponad 1,6 mln, rośnie ryzyko epidemii. Zagrożenie dla zdrowia stanowią tysiące padłych zwierząt domowych i hodowlanych pozostawionych przez właścicieli, którzy w panice uciekali przed żywiołem. W liczącej ok. 3,8 mln mieszkańców Bośni i Hercegowinie powódź dotknęła jedną czwartą ludności. Problemem jest m.in. brak wody pitnej. Ponad 100 tys. osób zostało zmuszonych do opuszczenia domów, co spowodowało największy exodus od wojen na Bałkanach w latach 90. W tej chwili największe zagrożenie stanowi fala powodziowa na Sawie. Problemem są też wypłukiwane przez wodę miny, pozostałe po wojnach w dawnej Jugosławii.