W środę włoskie media, w tym krajowe i lokalne gazety, informowały o patrolach ONR i członków włoskiego ruchu neofaszystowskiego Forza Nuova na plażach w Rimini. Z inicjatywą tą, która trwała kilka dni, wystąpili prawie rok po brutalnej napaści na dwoje młodych polskich turystów na plaży. Kobieta została zgwałcona, a jej partner ciężko pobity. Sprawcami agresji było czterech imigrantów; dorosły Kongijczyk oraz troje nieletnich, synowie imigrantów z Maroka i Nigerii. Wszyscy zostali aresztowani, skazani i odbywają kary; od prawie 10 do 16 lat więzienia. Jamil Sadegholvaad, który w zarządzie Rimini odpowiada za kwestie bezpieczeństwa i praworządności w rozmowie z PAP zwrócił uwagę na to, że "mieszkańcy miasta nawet nie zorientowali się, że takie patrole zostały zorganizowane". "Nikt nie wiedział o tej inicjatywie" - podkreślił. "Uczestnicy tych patroli mówili, że chcą zapewnić bezpieczeństwo. To wielka głupota. Przypominam, że bezpieczeństwo w Rimini gwarantują jego władze i siły porządkowe, w tym policja i karabinierzy" - oświadczył członek zarządu miasta. Następnie zauważył: "To siły porządkowe aresztowały natychmiast sprawców napaści, to włoski wymiar sprawiedliwości ich skazał". "W wymiarze ludzkim jestem bardzo poruszony tragicznymi wydarzeniami z zeszłego roku, ale chcę podkreślić, że nie potrzebujemy młodych osobników w ciemnych koszulach, odrzucamy ekstremizm i postawy rasistowskie" - oświadczył szef wydziału ds. bezpieczeństwa i praworządności. Sadegholvaad zaznaczył, że "Włochy są krajem demokratycznym, można prezentować swoje poglądy, ale w pewnych kwestiach nie można żartować". Zwrócił uwagę na to, że w Rimini z racji historii panują "silne uczucia antyfaszystowskie". "Uczestnicy tej inicjatywy szukają rozgłosu, ale w Rimini nawet nie dostrzeżono ich inicjatywy" - oświadczył przedstawiciel władz miejskich. Z Rzymu Sylwia Wysocka