"To był udany dzień mobilizacji, który był wyrazem niezadowolenia" - powiedział Martinez. Francuskie MSW podało, że w manifestacjach w całym kraju wzięło udział 160 tys. ludzi. Według CGT w demonstracji w Paryżu uczestniczyło 50 tysięcy ludzi - studenci, licealiści, robotnicy, urzędnicy państwowi i emeryci - a według policji 11500 ludzi. Wśród żądań członków związków zawodowych są "kwestie płacowe" - zadeklarował szef CGT. Przewodniczący innego związku zawodowego, FO, Pascal Pavageau zażądał od władz, aby powrócić na "ścieżkę dialogu, a zwłaszcza utrzymać model socjalny". W trakcie demonstracji w Paryżu na ataki ze strony manifestantów policja odpowiedziała gazem łzawiącym. Ranny został demonstrant i policjant. Zatrzymano dziewięć osób. We wtorek demonstracje odbyły się także w Nantes, gdzie według policji uczestniczyło w nich 5400 osób, w Marsylii - 5300, w Lyonie - 4300, 3700 w Tuluzie, 3500 w Hawrze, 3300 w Lille, 2500 w Grenoble, 1500 w Nicei, 800 w Dunkierce. Łącznie we Francji odbyło się we wtorek ponad sto demonstracji. W całym kraju podczas demonstracji zatrzymano 16 osób. Data 9 października została wybrana przez organizacje emeryckie na protesty przeciwko zbyt niskiej rewaloryzacji emerytur, stąd tak liczna obecność tej grupy społecznej na demonstracjach. W tym roku związki zawodowe we Francji przeprowadziły już kilka strajków powszechnych. Oskarżają one prezydenta Emmanuela Macrona o wspieranie reform faworyzujących już i tak uprzywilejowane, najbogatsze warstwy społeczeństwa, zarzucają mu starania o likwidację usług publicznych i dopuszczenie do brutalnego traktowania przez policję mieszkańców biednych dzielnic. Związki zawodowe mają nadzieję na dalszą mobilizację swych członków, aby wpłynąć na negocjacje i przygotowywane reformy społeczne, dotyczące emerytur czy ubezpieczeń na wypadek bezrobocia. Ale na razie nie podają daty kolejnych demonstracji. "Musimy przywrócić równowagę tej polityce, która idzie w kierunku systemu anglosaskiego" - powiedział we wtorek Loic Morel, sekretarz związku CGT podczas demonstracji w Rennes w zachodniej Francji. "Gdy widzę, że będziemy wypłacać akcjonariuszom coraz więcej dywidend, podczas gdy szpitale, szkoły, bezrobotni ucierpią, wychodzę z siebie" - podsumowuje protesty Cecile Baron, naukowiec biorąca udział w demonstracji w Marsylii. Technik Francois Manugal z Lyonu, 65-letni emeryt, przyszedł, aby zademonstrować przeciwko utracie siły nabywczej pieniądza. "Straciłem 50 euro na miesiąc. Nie ma jak związać końca z końcem" - skarżył się.