We wtorkowych gazetach we wszystkich 28 krajach członkowskich UE, w tym m.in. w "Rzeczpospolitej", w brytyjskim "Guardianie", niemieckim "Die Welt" czy hiszpańskim "El Pais" ukazał się mocny apel prezydenta Francji Emmanuela Macrona, skierowany do "obywateli Europy". "Obywatele Europy, jeśli pozwalam sobie zwrócić się do was bezpośrednio, to nie tylko w imieniu historii i wartości, które nas jednoczą, ale dlatego, że istnieje pilna konieczność. Za kilka tygodni wybory europejskie zadecydują o przyszłości naszego kontynentu" - pisze prezydent Francji. I dodaje: "Nigdy od czasów II wojny światowej Europa nie była tak bardzo potrzebna. A jednocześnie Europa nigdy nie była tak bardzo zagrożona". Trzy "ambicje": wolność, ochrona, postęp Apel prezydenta Francji został wystosowany nie tylko przed kluczowymi tygodniami dla wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, ale również przed niezwykle ważnymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. Macron proponuje państwom UE, w "decydującym momencie", budowę "europejskiego odrodzenia". Miałoby się ono opierać na trzech filarach: obronie wolności, ochronie kontynentu oraz postępie. Za realizację pierwszego filaru miałaby odpowiadać m.in. Europejska Agencja Ochrony Demokracji. Z zapowiedzi francuskiego prezydenta wynika, że czuwałaby ona nad bezpieczeństwem procesu wyborczego w każdym kraju UE. Jako konieczne Macron wymienia także wprowadzenie zakazu finansowania partii przez podmioty spoza Europy oraz walkę z mową nienawiści i przemocą w internecie. Odnowienie strefy Schengen i uczciwa konkurencja to z kolei założenia drugiego filaru. Do tego, jak pisze Macron: "traktat obrony i bezpieczeństwa powinien zdefiniować nasze niezbędne zobowiązania, w porozumieniu z NATO i naszymi europejskimi sojusznikami: zwiększenie wydatków wojskowych, wprowadzenie w życie klauzuli wzajemnej obrony, Europejska Rada Bezpieczeństwa z udziałem Zjednoczonego Królestwa w celu przygotowania naszych wspólnych decyzji". "Odnalezienie ducha postępu" prezydent Francji chciałby realizować poprzez zagwarantowanie takiego samego wynagrodzenia pracownikom "ze Wschodu na Zachód i z Północy na Południe" w tym samym miejscu pracy oraz ustanowienie europejskiego wynagrodzenia minimalnego. Macron jako znaczące wymienia również walkę o klimat i "pakt przyszłości" z krajami afrykańskimi. Wdrożeniem reform miałaby się zająć Konferencja dla Europy z udziałem przedstawicieli krajów Unii, jej instytucji i społeczeństwa obywatelskiego. Z propozycjami prezydenta Francji zgodził się już przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. "Nie pozwólmy zewnętrznym antyeuropejskim siłom wpływać na nasze wybory oraz decydować o kluczowych priorytetach i nowym przywództwie w UE" - napisał na Twitterze. Dlaczego Macron właśnie teraz przedstawił propozycje "nowego kursu" dla Unii? - "Żółte kamizelki" nie pozostają bez wpływu. Dużo bardziej zasadne jest jednak raczej wskazanie tego, że coraz bliżej do eurowyborów - twierdzi w rozmowie z Interią prof. Jacek Reginia-Zacharski z Uniwersytetu Łódzkiego. W ocenie eksperta nie ma jednak mowy o "nowatorstwie" przedstawionych przez prezydenta Francji propozycji. - Macron do pewnego stopnia powtarza taki ruch - tylko w innej konfiguracji - jaki dokonał się stosunkowo niedawno w Niemczech, kiedy Angela Merkel przed wyborami również w sposób zauważalny zaktywizowała się dosyć mocno na polu koncepcyjnym w wymiarze europejskim. To nie jest nowy koncept. Chociażby na Sorbonie prezydent wspominał o większej ilości tychże wątków. One pojawiały się we wcześniejszych jego wypowiedziach, ale w opublikowanym we wtorek apelu zostały spięte w pewien pakiet, który można nazwać próbą europejskiego przyspieszenia a nawet wyprzedzenia - zauważa. "Propozycje na potrzeby rynku francuskiego" - Myślę, że sam Macron zdaje sobie sprawę z tego, że to są raczej hasła. To nie jest program do realizacji na już, na teraz, na chociażby za chwilę. Mieści się to raczej w kategoriach pewnego programu jednak liczonego na wybory, aniżeli takiego kompletnego scenariusza na Europę do realizacji - ocenia propozycje francuskiego prezydenta prof. Reginia-Zacharski. W rozmowie z Interią politolog zwraca uwagę m.in. na kwestię wynagrodzenia dla pracowników w UE. - W rzeczywistości jest to w formule szerszej powrót do francuskiego stanowiska w sprawie pracowników delegowanych. Praktyczna realizacja takiego postulatu spowodowałaby, że tak naprawdę swobodny przepływ usług byłby martwą literą. Dlatego że usługi przepływają przede wszystkim z powodu istnienia konkurencji - podkreśla. Jak ocenia, z tego też powodu na propozycje Macrona należy spojrzeć pod innym kątem. - To są propozycje rzucane na potrzeby rynku francuskiego. Ograniczenie konkurencyjności oznacza zwiększenie możliwości na francuskim rynku pracy. Czy te propozycje są realne? Oczywiście są realne, pod warunkiem, że prezydent Francji zdoła stworzyć na tyle dużą potęgę czy moc polityczną, która zdoła zrealizować taki program w przyszłości. To na pewno nie jest program do realizacji przed końcem maja, czerwcem czy latem tego roku - mówi ekspert, dodając, że wiele zależy od tego, jak będzie wyglądał rozkład sił politycznych i decyzyjnych w samej UE po eurowyborach. Brexit symbolem kryzysu W swym apelu Macron zaznacza, że "symbolem kryzysu" Europy (Europy jako "sukcesu historycznego", "awangardy" i "mocarstwa"), a także "symbolem pułapki europejskiej" jest brexit. "Pułapką nie jest przynależność do Unii Europejskiej; to kłamstwo i brak odpowiedzialności mogą ją zniszczyć. (...) Nacjonalistyczne zamknięcie nie proponuje niczego; to odrzucenie bez projektu. I ta pułapka zagraża całej Europie; ci, którzy wykorzystują gniew, wspierani przez fałszywe informacje, obiecują wszystko i nic" - pisze i ostrzega: "(...) ani Europa, ani pokój nigdy nie są zdobyte raz na zawsze". - Jeszcze rok temu, być może nawet pół roku temu, nikt nie spodziewał się, że negocjacje ws. brexitu będą tak ostre. Ale skąd się bierze ostrość negocjacji? Jest ona funkcją stanowisk negocjacyjnych i tutaj Unia zajęła twarde stanowiska. Zatem ja bym na ten fragment wypowiedzi Macrona patrzył w kategorii wzmacniania stanowiska negocjacyjnego przed kolejną turą. Dlatego, że to jest bardzo dynamiczna koncepcja - komentuje prof. Reginia-Zacharski. "Kto powiedział Brytyjczykom prawdę o ich przyszłości po brexicie? Kto im mówił o utracie dostępu do rynku europejskiego? Kto wspomniał o zagrożeniach dla pokoju w Irlandii po powrocie do granicy z przeszłości?" - pyta w swym apelu Macron. Czy te słowa należy odczytywać jako zwrot do Brytyjczyków o przemyślenie wyjścia z UE? - Co pewien czas odżywa pomysł na powtórzenie referendum, który z perspektywy brytyjskiej nie jest wcale oczywisty. Ja myślę, że byłaby to "żaba trudna do połknięcia" dla samych Brytyjczyków. Takie wypowiedzi prezydenta Macrona, który jest bardzo istotnym politykiem, jeżeli chodzi o kreowanie lub budowanie głosu europejskiego, wpisują się w dynamikę negocjacji - mówi Interii ekspert.