Uzbrojony mężczyzna, który wtargnął do przedszkola w miejscowości Wasserbillig w Luksemburgu nad granicą z Niemcami, według informacji agencji Assiciated Press nie jest z pochodzenia Algierczykiem lecz Tunezyjczykiem. Przez ostatnie lata mieszkał w pobliżu Wasserbilling - do przedszkola, gdzie obecnie przetrzymuje zakładników, chodziła dwójka jego własnych dzieci. Mężczyzna miał kłopoty rodzinne - po rozwodzie utracił prawo do opieki nad dziećmi, o co oskarżał wychowawców przedszkola i następnie był leczony psychiatrycznie - twierdzi luksemburska policja. Przedszkole w Wasserbilling jest otoczone przez 150 policjantów oraz przybyły z Niemiec oddział sił specjalnych ds. zwalczania terroryzmu. Na miejscu znajduje się także psychiatra, odpowiedzialny za leczenie porywacza. Zatrzymane w budynku dzieci miały przespać noc, stłoczone wraz z trójką opiekunów w jednej z sal przedszkolnych. Według danych policji, większość pozostałych na miejscu dzieci to mali Portugalczycy - dzieci pracowników przedstawicielstw tego kraju w Luksemburgu. W grupie są też dzieci francuskie.