W liście, jaki w sobotnim wydaniu opublikuje dziennik "Sueddeutsche Zeitung", Lammert zwrócił się do Bartoszewskiego o umiarkowanie, oskarżając jednocześnie polskie środki masowego przekazu, że tworzą fałszywy obraz Steinbach poprzez "czasami mylące lub grubiańsko demonizujące doniesienia". Przewodniczący Bundestagu zaapelował, by we wspólnym interesie przyjacielskich stosunków między Polską i Niemcami również przy nieporozumieniach zachować precyzję w wyborze słów i tonu. Jak zaznaczył, jest oczywistym prawem Bartoszewskiego kwestionowanie uczestnictwa Steinbach w radzie fundacji upamiętniającej wysiedlenia. - Jednak czy wolno między demokratami w - miejmy nadzieję - konstruktywnym sporze iść tak daleko, by określać inaczej myślących sumarycznie jako błaznów, jak pan to uczynił? - zapytał Lammert, który tak jak szefowa BdV jest członkiem CDU. Podobnie zareagował rzecznik niemieckiego rządu Ulrich Wilhelm. - Przy całym szacunku dla pana profesora Bartoszewskiego: wypowiedzi te nie są stosowne - powiedział, gdy dpa poprosiła go o komentarz. Zaznaczył, że wypowiedzi Bartoszewskiego "nie przynoszą korzyści stosunkom niemiecko-polskim". Sam Bartoszewski powiedział, że odpowie na list Lammerta w tej samej formie w polskiej prasie. Nie chciał się odnosić do słów rzecznika rządu niemieckiego. W czwartkowym programie "Fakty po faktach" telewizji TVN24 Bartoszewski oświadczył, iż Steinbach tak się "nadaje do pertraktacji z Polską, jak zdecydowany antysemita do pertraktacji z Jerozolimą". Określając Steinbach jako "anty-Polkę", dodał: - Jej to wolno, tylko niech ma odwagę cywilną powiedzieć: "nie lubię Polaków, nie ufam Polakom i nie będę Polakom szła na rękę".