"Czy to prawdziwe oświadczenie czy parodia?" - pytał senator z Florydy Marco Rubio, którego rodzice wyemigrowali z Kuby w latach 50. ubiegłego wieku. Rubio określił stanowisko premiera Kanady mianem "karygodnego i żenującego". Senator ubolewał, że śmierć Fidela Castro nie przyniesie wolności kubańskim działaczom demokratycznym, przywódcom religijnym i politycznym dysydentom. Senator z Teksasu Ted Cruz, którego ojciec pochodzi z Kuby, uznał słowa Justina Trudeau za kompromitujące. "Dlaczego młodzi socjaliści idealizują tyranów?" - pytał senator. Cruz także ubolewał, że śmierć Castro nie przyniesie demokratycznych zmian na Kubie. "To jest prawdziwa spuścizna Fidela Castro - on zinstytucjonalizował swoją dyktaturę w taki sposób, że przetrwa jego samego" - stwierdził senator z Teksasu. Oświadczenie premiera Kanady wywołało falę krytyki w mediach społecznościowych. Jeden z internautów napisał, że pochwałę <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-justin-trudeau,gsbi,2626" title="Justina Trudeau" target="_blank">Justina Trudeau</a> dla Fidela Castro można porównać do pochwały Stalina za to, że zwiększył liczbę turystów na Syberii.