Kwiaty, palące się świece i przystający na chwilę milczący przechodnie. Zszokowani mieszkańcy Kolonii opłakują kolejną ofiarę nielegalnych wyścigów samochodowych. Do tragedii doszło w piątkowy wieczór (10 lipca). Dwóch mężczyzn w wieku 26 i 29 lat urządziło sobie w centrum miasta wyścig wynajętym samochodem. Kierowca stracił panowanie nad pojazdem, samochód dachował, potrącając przejeżdżającego akurat rowerzystę. Ciężko ranny rowerzysta zmarł w szpitalu w poniedziałek. Tylko w Kolonii to już trzeci w tym roku wypadek podczas nielegalnych wyścigów, których ofiarami stały się postronne osoby. Nieodpowiedzialność musi być ukarana Seria tych śmiertelnych wyścigów w Kolonii rozpoczęła się 26 marca, kiedy to 19-letni kierowca uderzył w taksówkę. Jej pasażer, obywatel Austrii zmarł. Według policji, sprawca wypadku zafundował sobie właśnie wyścig z innym młodym kierowcą, 21-latkiem. Kilka tygodni później, 14 kwietnia następny śmiertelny wypadek. Tym razem młodzi szaleńcy, w wieku 21 i 22 lat pędzą limuzynami po dzielnicy Kolonii Muelheim. Któryś z samochodów zahacza 19-letnią rowerzystkę. Młoda kobieta jedzie w przepisowym kasku ścieżką rowerową, mimo to nie ma szans. Samochód pędzi z prędkością ponad 100 km/h. Policja powołała do życia specjalną grupę śledczą "Wyścig", wypowiadając tym samym wojnę tym miejskim, nielegalnym wyścigom samochodowym. - Trzeba położyć kres temu napędzanemu testosteronem, zagrażającemu życiu zachowaniu. Jesteśmy to winni ofiarom - powiedział komendant kolońskiej policji Wolfgang Albers. Śledczy proszą też o pomoc mieszkańców: - Jeśli ktoś wie, gdzie spotykają się kierowcy lub jaką trasą przebiegają takie wyścigi, koniecznie powinien nas poinformować - apeluje policja. Informacja nic nie kosztuje, a może komuś uratować życie. Związek zawodowy niemieckiej policji przyłączył się do żądania partii Zielonych, która chce ograniczyć liczbę koni mechanicznych dla młodych kierowców. dpa / Małgorzata Jakubczyk