Jak podają kenijskie media, z głosów przeliczonych w 200 z 292 okręgów wyborczych wynika, że zdecydowane poparcie zyskał Uhuru Kenyyata. Obecny prezydent uzyskał 96-procentowe poparcie, czyli ponad 5,5 mln głosów. Frekwencja w czwartkowych powtórnych wyborach prezydenckich wyniosła 34,5 proc. W sierpniowym głosowaniu, które zostało unieważnione przez Sąd Najwyższy, wzięło udział 80 proc. uprawnionych do głosowania. Głosowanie w czterech okręgach przesunięto na sobotę, gdyż w czwartek nie mogło się ono odbyć z powodu zamieszek i innych "wyzwań związanych z bezpieczeństwem". Okręgi Homa Hay, Kisumu, Migori i Siaya są uznane za bastiony opozycji. Lider opozycyjnej koalicji Narodowego Super Sojuszu (NASA), 72-letni Raila Odinga, który wycofał się z ponownego startu w wyborach, wzywał swoich zwolenników do bojkotu głosowania oraz do demonstracji. Odinga uważa, że komisja wyborcza nie przeprowadziła reform koniecznych do zapewnienia uczciwych wyborów. NASA wypowiedziała się w piątek przeciwko przeprowadzeniu sobotniego głosowania. "Doradzamy, by ludzie nie wchodzili w tę paszczę lwa. Wzywamy mieszkańców tych regionów do trzymania się z daleka od miejsc, gdzie odbywać się ma głosowanie" - poinformował członek koalicji Musalia Mudavadi w oczytanym oświadczeniu NASA. Ugrupowanie wezwało komisję wyborczą do reorganizacji głosowania w czterech regionach. Powtórzenie wyborów zarządzono, gdy Sąd Najwyższy nieoczekiwanie unieważnił zwycięstwo Kenyatty w głosowaniu z 8 sierpnia, orzekając, że komisja wyborcza nie przestrzegała odpowiednich procedur. W unieważnionych sierpniowych wyborach zwyciężył Kenyatta, uzyskując 54,27 proc. głosów. Odinga zdobył 44,74 proc. głosów. Od czasu ogłoszenia wyników sierpniowego głosowania w całym kraju odbywają się demonstracje zwolenników centrolewicowej opozycji. W następstwie brutalnego rozpędzania protestów przez policję już co najmniej 45 osób poniosło śmierć. W czwartek podczas protestów towarzyszących głosowaniu zginęły cztery osoby. W piątek liczba ofiar wzrosła do pięciu.