Osiem osób zostało hospitalizowanych. Wypadek przeżył m.in. 10-letni chłopiec, nie wiadomo jednak, w jakim jest stanie. Stan siedmiu z ośmiu rannych oceniany jest jako bardzo ciężki - podała agencja ITAR-TASS.Według ITAR-TASS, wśród 43 pasażerów znajdowało się czterech cudzoziemców: Szwed, Holender i dwóch Ukraińców. Wszyscy obcokrajowcy znaleźli się na liście śmiertelnych ofiar katastrofy - sprecyzowało rosyjskie Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. Samolotem podróżowała również czteroosobowa rodzina z podwójnym obywatelstwem amerykańskim i rosyjskim. Na pokładzie nie było Polaków. Maszyna linii lotniczych "Rus Air" wykonywała lot czaterowy z Moskwy do Pietrozawodska na północnym zachodzie kraju; rozbiła się o 23.40 czasu lokalnego w poniedziałek (21. 40 czasu polskiego), przy podchodzeniu do lądowania. Według agencji Interfax miało to miejsce prawie 2 kilometry od pasa startowego. Według relacji świadków samolot próbował lądować na autostradzie biegnącej obok lotniska. Widoczność była bardzo zła. Niektóre rosyjskie media przekonują, że Tu-134 rozpadł się jeszcze przed zetknięciem z ziemią. Według innych pilotowi udało się posadzić maszynę 700 metrów od pasa startowego, następnie zsunęła się ona po niewielkim nasypie i zapaliła. Samolot rozpadł się na wiele części zanim wybuchł pożar - podał CNN. Według niepotwierdzonych informacji jedną z przyczyn katastrofy lotniczej w okolicach Pietrozawodzka mogło być wyłączenie się naziemnych systemów naprowadzania i bardzo zła pogoda. - Nie działały tam lampy oświetlające pas startowy - informuje korespondent RMF FM Przemysław Marzec. Wcześniej tupolew zerwał linię energetyczną - twierdzą przedstawiciele władz Karelii. Na razie informacji o możliwych przyczynach katastrofy nie komentuje kierownictwo portu lotniczego. Na miejscu katastrofy pracują eksperci Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego. Reuters podał, że odnaleziono czarne skrzynki, które były na pokładzie samolotu. Fatalna pogoda, mgła ograniczająca widoczność, uderzenie tupolewa w ziemię tuż przed pasem startowym - to sytuacja bardzo podobna do polskiej katastrofy z 10 kwietnia, w której zginął prezydent Lech Kaczyński i polska delegacja. Maszyna, która rozbiła się w Pietrozawodsku, była znacznie starsza od prezydenckiego tupolewa. W ostatniej chwili została w Moskwie podstawiona jako samolot zastępczy, przez niewielką linię lotniczą Rus Air. Nie wiadomo, dlaczego pozwolono na lądowanie mimo fatalnej pogody. Widoczność w momencie katastrofy wynosiła zaledwie 170 metrów. Wieża lotniska nakazała odejście na drugi krąg, kiedy maszyna była na wysokości 110 metrów. Według służb lotniska, pilot nie znajdował się w osi lotnika i próbując naprawić błąd, skrzydłem zerwał linie energetyczną. Kilka sekund później samolot runął na drogę. Jego szczątki zostały rozrzucone na powierzchni kilkuset metrów. Tupolew miał 31 lat, ale według przedstawicieli lini lotniczych był w pełni sprawny.