- Jedną z najważniejszych dla nas kwestii będzie podpisanie planu współpracy Ukrainy i Rosji w ramach komisji Juszczenko-Putin. Jest to problem kluczowy - podkreślił Szłapak na konferencji prasowej. - Oczywiście, przygotowujemy się także do rozmów o gazie - dodał. Szłapak ocenił jednocześnie, że groźby rosyjskiego Gazpromu, dotyczące możliwości odcięcia dostaw gazu dla Ukrainy, są elementem nacisku na władze w Kijowie. - Pragnę przypomnieć, że (ukraińska państwowa kompania gazowa) Naftohaz nie utrzymuje bezpośrednich stosunków z Gazpromem. Dlatego też ostre oświadczenia szefów Gazpromu oceniamy jako pewien nacisk, którego celem jest wyciągnięcie maksymalnych korzyści dla tego koncernu - powiedział przedstawiciel Juszczenki. W ubiegły czwartek Gazprom zagroził, że odetnie dostawy gazu dla Ukrainy, jeśli ta nie spłaci 1,5 mld dolarów za dostarczone jej błękitne paliwo. W poniedziałek Gazprom złagodził nieco swe stanowisko: poinformował, że ograniczy dostawy gazu dla Ukrainy dopiero we wtorek, o godz. 18.00 czasu moskiewskiego (16.00 czasu polskiego), jeśli jego rozmowy z Naftohazem na temat uregulowania długów nie przyniosą rezultatów. Ukraina nie kupuje gazu bezpośrednio od Gazpromu. Pośrednikiem jest RosUkrEnergo (RUE), spółka Gazpromu i ukraińskiego biznesmena Dymytro Firtasza, którego rosyjskie media łączą m.in. z otoczeniem Juszczenki. Nabywa ona paliwo dla Ukrainy w Turkmenistanie, Uzbekistanie oraz Kazachstanie i dostarcza je do granicy rosyjsko- ukraińskiej. Tam sprzedaje je UkrGazEnergo (UGE), spółce RUE i Naftohazu Ukrainy. Z kolei UGE dostarcza gaz odbiorcom przemysłowym i Naftohazowi. Ten ostatni zaopatruje zakłady ciepłownicze, a także odbiorców komunalnych i indywidualnych. W efekcie Gazprom kontroluje również 25 proc. ukraińskiego rynku wewnętrznego. RUE jest wyłącznym importerem gazu ziemnego z Rosji i Azji Środkowej na Ukrainę. Pośredniczy też w dostawach gazu z Rosji oraz Azji Środkowej do innych państw Europy Środkowej i Wschodniej, w tym do Polski.