Łucenko, były szef ukraińskiego MSW, ocenia, że plebiscyt nie ma szans na powodzenie. Jak zaznacza, organizatorzy pseudoreferendum nie mają prawnych podstaw, bo ukraińskie prawo nie zezwala na tego typu referenda. Poza tym, jak dodaje, separatyści nie mają organizacyjnych możliwości, nie posiadają spisu wyborców i nie mają technicznych możliwości, bo nie otworzyli punktów wyborczych. Żadnego referendum w pełnym słowa tego znaczeniu nie mogło być i nie będzie - podkreśla Łucenko.Zdaniem doradcy p.o. prezydenta Ukrainy, głównym zadaniem kierowanych z Kremla separatystów jest sianie chaosu na Ukrainie. To, zdaniem Łucenki jest elementem planu Putina. Jednym z celów Moskwy, jak dodaje, jest destabilizacja rynków ropy i gazu. Do tego, w opinii Łucenki, potrzebne są ciągłe wstrząsy również w regionie. Dlatego, jak podkreśla, anarchia i chaos na Ukrainie jest częścią jego planów, a referendum jest potrzebne dla podtrzymania chaosu kierowanego z Kremla. Chaos ten, jak twierdzi Jurij Łucenko, kierowany jest przez Moskwę przy pomocy marginesu społecznego na Donbasie.Jurij Łucenko ocenia, że działania separatystów w dużej mierze finansowane są przez byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza, który otrzymał przytułek w Federacji Rosyjskiej. Separatyzm, zdaniem Łucenki, jest finansowany ze skradzionych na Ukrainie pieniędzy. Przy czym Janukowycz, jak zauważa doradca p.o. obecnego prezydenta, wyprowadził z kraju finanse równe rocznemu budżetowi Ukrainy. Łucenko zaznacza, że Janukowycz wykorzystuje te pieniądze aby zbrojnie zablokować budowę Ukrainy nie opartej na systemie mafijnym. I to jest, w opinii Łucenki, ogromne wyzwanie dla ukraińskiego państwa, zwłaszcza na terenie robotniczej i finansowo zdegradowanej wschodniej Ukrainy.Ukraińskie władze podkreślają, że "referendum" jest organizowane niezgodnie z prawem. Wspólnota międzynarodowa też nie uzna jego wyników. OBWE nazwała plebiscyt absurdem i zaapelowała o jego odwołanie.