- To historyczna decyzja - mówili zgodnie przywódcy Francji i Wielkiej Brytanii. Przyjęcie konstytucji uczczono szampanem. Do końca negocjacji trwały spory w sprawie podziału głosów, narodowej suwerenności i obecności Boga w preambule. Ostatecznie warunek obecności Boga w preambule nie został spełniony, na co nalegała między innymi delegacja Polski. Ale anonimowy polski dyplomata uznał ostateczny tekst konstytucji za sukces, ponieważ nasz kraj zachował prawa do wpływania na decyzję Unii, takie jakich się domagaliśmy. Dumy z tego powodu nie ukrywał premier Marek Belka. Zdaniem premiera, mechanizm umożliwiający odwlekanie decyzji państwom reprezentującym 26,25 proc. ludności UE, daje Polsce mocniejsza pozycję od Traktatu z Nicei, nawet jeżeli nowa konstytucja ogranicza możliwości całkowitego blokowania decyzji przez Polskę. Belka zapewnił, że jedynym niespełnionym postulatem było wpisanie do preambuły traktatu odwołania do Boga lub do chrześcijaństwa (jest wzmianka o "dziedzictwie religijnym" Europy). Wcześniej Andrew Duff, bardzo dobrze poinformowany liberalny eurodeputowany, twierdził, że nie ma odniesienia do Boga, ani do wartości chrześcijańskich w preambule. Natomiast mechanizm zabezpieczający przed dyktatem dużych krajów, o który zabiegała Polska, będzie wpisany tylko do deklaracji Rady - więc nie znajdzie się w samej Konstytucji, co znacznie osłabia jego wartość prawną. Traktat musi być w najbliższych miesiącach do końca zredagowany, przetłumaczony na języki oficjalne i podpisany. Potem zostanie poddany ratyfikacji, która może się okazać jeszcze bardziej dramatyczna od rokowań nad jego treścią. W co najmniej jednej trzeciej państw członkowskich odbędą się referenda, zapewne także w Polsce, chociaż Belka nie chciał zdeklarować się w tej sprawie wczoraj wieczorem. Wszyscy przywódcy podkreślali na swoich końcowych konferencjach prasowych, że uzgodnienie unijnej konstytucji jest wspólnym sukcesem Unii i indywidualnym każdego z ich krajów. Jedynym zgrzytem był brak zgody w sprawie następnego przewodniczącego Komisji Europejskiej. Kadencja obecnego przewodniczącego, Romano Prodiego, upływa z końcem października. Belka pochwalił się, że nie dopuścił do wyboru kandydatów, którzy "z naszego punktu widzenia nie byli najlepsi". Nie chciał podać nazwisk, ale niemal w tym samym momencie prezydent Francji Jacques Chirac ogłosił, że premier Belgii Guy Verhofstadt nie jest już kandydatem na szefa KE. W sali prasowej panowało przekonanie, że Polska była, obok Wielkiej Brytanii i Włoch, jednym z krajów, które odmówiły poparcia Verhofstadtowi ze względu na jego sprzeciw wobec interwencji w Iraku i próby budowania osobnego sojuszu wojskowego z Francją i Niemcami. Z rywalizacji o fotel przewodniczącego zrezygnował też brytyjski komisarz Chris Patten, na którego Polska patrzyła przychylniejszym okiem. W najbliższych tygodniach przywódcy muszą, choć na krótko, zebrać się ponownie aby wyznaczyć następce Prodiego przed debatą zaplanowaną w tej sprawie przez Parlament Europejski na 20-22 lipca. Co zawiera konstytucja? Uchwalona konstytucja nie odbiega zasadniczo od projektu przyjętego przed rokiem przez Konwent Europejski. Jej zaletą jest to, że zbiera w jednym tekście wszystkie dotychczasowe traktaty unijne w sposób możliwie spójny, przejrzysty, łatwiejszy do zrozumienia dla obywatela. Częścią konstytucji stała się też Karta Praw Podstawowych. Przywódcy zatwierdzili też w końcu nowy system podejmowania decyzji w Radzie UE podwójną większością państw i obywateli, zdefiniowaną jako co najmniej 55 proc. państw (nie mniej niż 15) reprezentujących co najmniej 65 proc. liczby ludności. Oczywiście dotyczy to spraw, w których nie obowiązuje prawo weta. Do zablokowania decyzji potrzeba więc będzie ponad 45 proc. państw lub 35 proc. ludności zamieszkującej co najmniej cztery państwa. Polska wywalczyła "hamulec bezpieczeństwa", nawiązujący do tzw. kompromisu z Janiny, umożliwiający odwlekanie decyzji przez "rozsądny czas" przez państwa zamieszkałe przez co najmniej 26-25 proc. unijnej ludności. W zakresie sprawiedliwości i spraw wewnętrznych, polityki zagranicznej czy walutowej do podjęcia decyzji niezbędna będzie 72 proc. państw zamieszkanych przez co najmniej 65 proc. ludności. Cały ten nowy system głosowania wejdzie w życie 1 listopada 2009 roku, po pięciu latach obowiązywania Traktatu Nicejskiego, który zacznie funkcjonować 1 listopada 2004 roku. Polska należała też do licznej grupy, w większości mniejszych, krajów, które wywalczyły utrzymanie do 2014 roku zasady, że każde państwo członkowskie ma prawo desygnować jednego komisarza - członka Komisji Europejskiej. Początkowo ich liczba miała być zredukowana już w 2009 roku. <a href="http://intereuropa.interia.pl"></a>