Kilka dni wcześniej dwaj izraelscy Arabowie zostali wyproszeni z samolotu greckich linii do Tel Awiwu, gdy żydowscy pasażerowie protestowali przeciwko ich obecności na pokładzie. Do zajścia w autobusie doszło we wtorek. Kierująca pojazdem stanowczo sprzeciwiła się żądaniom podróżujących z nią osób, które domagały się wyrzucenia z autobusu mężczyzny mówiącego do siebie po arabsku. Zachowanie to wzbudziło w żydowskich pasażerach niepokój, wielu obawiało się, że mają do czynienia z terrorystą. 54-letnia kobieta zatrzymała autobus i po rozmowie z Arabem wyjaśniła pasażerom, że mężczyzna źle się poczuł. "Nie stanowił żadnego zagrożenia" - przekonywała. Podkreśliła, że w jej firmie nie czyni się rozróżnienia między Żydami i Arabami, a od najmłodszych lat wpajano jej szacunek do każdego człowieka. Protesty władz palestyńskich wywołał z kolei niedzielny incydent na pokładzie samolotu linii lotniczych Aegean Airlines lecącego z Aten do Tel Awiwu. Jak doniosły izraelskie media, dwaj Arabowie musieli opuścić samolot po proteście żydowskich współpodróżnych, którzy obawiali się o swoje bezpieczeństwo. Żydowscy pasażerowie demonstracyjnie stanęli w przejściu maszyny, uniemożliwiając start. Po burzliwej kłótni Arabowie zgodzili się opuścić samolot i poczekać na następny rejs. Greckie linie pokryły wszelkie koszty. Wyraziły też żal z powodu incydentu i podziękowały obu mężczyznom za współpracę. Jako szokujące określił zajście w samolocie sekretarz generalny Organizacji Wyzwolenia Palestyny (OWP) Saeb Erekat. Ocenił, że doszło do dyskryminacji arabskich podróżnych. "Potępiamy tę niesprawiedliwą oraz hańbiącą decyzję. Wzywamy grecki rząd do podjęcia zdecydowanych kroków w obliczu tego rasistowskiego aktu" - oświadczył. "Szokujące zachowanie izraelskich pasażerów przypomina najgorsze lata apartheidu południowoafrykańskiego" - zaznaczył w komunikacie, żądając odszkodowania dla obu wyproszonych z samolotu Arabów.