Sprawa ujawnienia pytań wyszła jaw dzięki mailom opublikowanym przez Wikileaks. W jednym z nich, wysłanym w marcu do szefa kampanii Clinton Johna Podesty, Brazile informuje go, że "dostaje czasami z wyprzedzeniem pytania", które w najbliższej debacie, organizowanej przez CNN, będą zadane kandydatom do nominacji prezydenckiej: Hillary Clinton i senatorowi Bernie Sandersowi. Podała jako przykład pytanie o karę śmierci i zapowiedziała, że przyśle "kilka dalszych". Kiedy mail tej treści trafił do mediów dwa tygodnie temu, Brazile tłumaczyła, że nie jest on wiarygodny, ponieważ został "skradziony" przez Wikileaks przy pomocy hakerów działających na zlecenie Rosji. W wywiadzie dla telewizji powiedziała, że czuje się "prześladowana" przez prowadząca rozmowę Megyn Kelly - gwiazdę tej stacji - znaną z zadawania twardych pytań politykom z obu partii. Kilka dni później wyszedł jednak na jaw kolejny mail Brazile do Podesty. Brazile zawiadomiła w nim, że w czasie debaty padnie pytanie o głośny skandal z zanieczyszczeniem wody w miejscowości Flint w stanie Michigan i zada go kobieta, której rodzina zachorowała z tego powodu na ołowicę (zatrucie ołowiem). Pytanie rzeczywiście padło. Brazile pełni tymczasowo obowiązki przewodniczącej Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej (DNC), a w przeszłości była m.in. szefową kampanii wyborczej Ala Gore'a, gdy ten ubiegał się o urząd prezydenta w 2000 r. Z przecieków Wikileaks wynika, że w prawyborach Krajowy Komitet faworyzował Clinton, gdyż nie chciał, by nominację prezydencką zdobył Sanders. W poniedziałek CNN oznajmiła, że zerwała współpracę z Brazile. Telewizja ogłosiła jednocześnie, że "nigdy nie dawała jej dostępu do żadnych pytań, przygotowywanych materiałów, ani zakulisowych informacji przed debatą" w marcu br. Komentatorzy przypuszczają, że Brazile miała dostęp do pytań na zasadzie poufności, ale nadużyła zaufania telewizji, z którą współpracowała. Sprawę wykorzystał Donald Trump. Potępił Hillary Clinton za korzystanie ze znanych jej uprzednio pytań w debatach i ponowił ataki na dziennikarzy. Na swoich wiecach kandydat Republikanów systematycznie atakuje telewizję CNN i inne media twierdząc, że są nieuczciwe i stronnicze, bo sprzyjają jego rywalce. Przewaga Clinton topnieje Przewaga kandydatki Demokratów do fotela prezydenckiego Hillary Clinton nad jej republikańskim rywalem Donaldem Trumpem zmalała do 5 proc. - wynika z opublikowanego w poniedziałek sondażu pracowni Ipsos przygotowanego na zlecenie agencji Reutera. Sondaż wskazuje, że 44 proc. ankietowanych zamierza zagłosować na Clinton, podczas gdy 39 proc. deklaruje oddanie głosu na Trumpa, jeśli miałoby wybierać tylko między nimi. W poprzednim badaniu pracowni Ipsos/Reuters, którego wyniki przedstawiono w ubiegły czwartek, a zatem na dzień przed ogłoszeniem przez dyrektora FBI Jamesa Comeya, że Federalne Biuro Śledcze wznawia dochodzenie w sprawie używania przez Clinton prywatnego serwera pocztowego, gdy była sekretarzem stanu USA, przewaga b. pierwszej damy nad Trumpem wynosiła 6 proc. Inne sondaże - zauważa Reuters - wskazują na jeszcze większe straty w prowadzeniu przez Clinton. Zgodnie z danymi opublikowanymi przez chicagowski ośrodek "Real Clear Politics", który gromadzi, analizuje i wyprowadza średnie ze wszystkich sondaży przeprowadzanych w kampanii prezydenckiej w USA, kandydatka Demokratów, która jeszcze w piątek mogła się pochwalić przewagą nad swym republikańskim rywalem na poziomie 4,6 proc., w poniedziałek wyprzedzała go o zaledwie 2,5 proc. W równolegle przeprowadzonym badaniu pracowni Ipsos, które uwzględniło wszystkich kandydatów, a nie tylko przedstawiciela GOP i Partii Demokratycznej, różnica między poparciem dla Clinton (43 proc.) i dla Trumpa (37 proc.) wyniosła 6 proc. na korzyść tej pierwszej. Kandydat libertarianów Gary Johnson uzyskał tutaj 6 proc. poparcia, zaś kandydatka Zielonych Jill Stein - 1 proc. Badania Ipsos/Reuters zostały przeprowadzone online, wyłącznie po angielsku, w 50 stanach, w dniach 26-30 października. Zakładają one, że wyborach prezydenckich 8 listopada weźmie udział 60 proc. uprawnionych do głosowania. Wciąż nie wiadomo, jak najnowsza odsłona afery mailowej wpłynie ostatecznie na zachowanie wyborców. Sondaże wskazują jednoznacznie, że informacja o korzystanie przez Clinton z prywatnego serwera przy prowadzeniu korespondencji wagi państwowej, osłabiła jej pozycję startową. Z opublikowanego w niedzielę sondażu Washington Post/ABC wynikało, że przewaga Clinton nad Trumpem w ciągu tygodnia zmniejszyła się z 12 do zaledwie 1 punktu procentowego. Sondaż przeprowadzano od wtorku do piątku włącznie, czyli do dnia, gdy FBI ogłosiło, że weszło w posiadanie nowych maili, które musi zbadać. Niewykluczone, że afera mailowa Clinton mogła wpłynąć na deklaracje ankietowanych. Z sondażu wynikało, że na Clinton chciałoby głosować 46 proc. wyborców, na Trumpa - 45 proc., kandydata Partii Libertariańskiej Gary'ego Johnsona - 4 proc., a na Jill Stein z Partii Zielonych - 2 proc. Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski