Demonstracje w podmiejskim Petionville były poprzedzone trzygodzinnym marszem, w którym wzięło udział ok. 2 tys. manifestantów. Protestowali oni przeciwko polityce budżetowej prezydenta kraju Jovenela Moise. Poziom napięć społecznych w Haiti znacznie się podwyższył po opublikowaniu trzy tygodnie temu projektu nowej ustawy budżetowej, który zakłada podwyżkę podatków w związku z wysokim zadłużeniem państwa - pisze w komentarzu agencja AFP. Przeciwnicy polityki prezydenta, którzy wyszli w sobotę na ulicę, twierdzą, że podniesienie podatków przy 15 proc. inflacji boleśnie uderzy w najuboższych. Twierdzą, że takie działania prezydenta "mają charakter przestępczy". Władze nie zamierzają ustępować; a fala przemocy, do jakiej doszło przy okazji sobotnich manifestacji raczej nie skłoni ich do tego, by się ugięły - wskazuje AFP. Większość haitańskich partii potępiła zresztą bójki uliczne, niszczenie mienia i starcia z policją. Protesty społeczne w Haiti nie przyciągają szerokich mas - podkreśla też AFP. Podobnie jak 18 września, gdy Haiti było sparaliżowane strajkiem generalnym, w demonstracjach wzięli udział tylko nieliczni Haitańczycy. Większość wolała zostać w domach w obawie przed eskalacją przemocy. Jovenel Moise, właściciel przedsiębiorstwa eksportującego banany, objął urząd prezydenta po wyborach, jakie odbyły się w Haiti 20 listopada. Uzyskał on 55,67 proc. głosów w pierwszej turze głosowania. Poprzedni prezydent pogrążonego w kryzysie gospodarczym i społecznym Haiti - Michel Martelly zrezygnował ze stanowiska w lutym.