W nocy z 11 na 12 sierpnia 2008 roku rosyjskie wojska, posuwając się w głąb Gruzji, dotarły w rejon Gori. Następnego dnia w zlokalizowanym w centrum miasteczka biurze prasowym przebywały między innymi ekipy telewizji holenderskiej, Polskiego Radia i Telewizji Polskiej. Kilka godzin później w tym miejscu spadły rosyjskie bomby, zabijając cywilów i holenderskiego operatora Stana Storimansa. Naoczny świadek tego zdarzenia, gruziński operator współpracujący z Telewizją Polską Lewan Guliaszwili, brał później udział w międzynarodowym śledztwie. Kamerzysta potwierdził, że ekspertyzy wykazały, iż rosyjska rakieta była uzbrojona w ładunki kasetowe, zakazane przez międzynarodowe konwencje. "Oni doskonale wiedzieli, gdzie zrzucili bombę, ponieważ wszyscy wiedzieli, że w tym miejscu jest centrum prasowe, w którym codziennie rano zbierali się dziennikarze z całego świata. Szesnastu cywilów tam zginęło i jednym z nich był dziennikarz holenderskiej telewizji" - opowiada Lewan Guliaszwili. W dziesiątą rocznicę gruzińsko - rosyjskiej wojny międzynarodowa społeczność apeluje do Rosji, aby wycofała swoje wojska z Osetii Południowej i Abchazji.