Londyński dziennik podkreśla, że porozumienie gazowe Moskwy i Pekinu miało być demonstracją Rosji, która chciała w ten sposób pokazać Zachodowi, że na Wschodzie też znajdzie odbiorców dla swych surowców naturalnych. Kontrakt na dostawy surowca od Gazpromu miał być też "kluczowym testem dla chińsko-rosyjskich stosunków" - pisze "FT".Informacje potwierdził dziennikowi rzecznik chińskiego przedsiębiorstwa PetroChina Mao Zefeng. "Obecnie ceny importowe (gazu) i krajowe są odwrócone. Tracimy pieniądze sprowadzając gaz i nie możemy sobie dalej na to pozwalać" - powiedział w rozmowie z "FT" Mao. Przed rozpoczęciem obecnej wizyty Putina w Chinach media rosyjskie przekazały, że jest niemal pewne, iż w jej trakcie kontrakt zostanie podpisany. "FT" przypomina, że porozumienie zakładało podpisanie umowy na 30 lat, w ciągu których Rosja zarobiłaby ponad 450 miliardów dolarów. Chiny wykorzystują kryzys ukraiński Jednak powołując się na chińskie źródła dziennik informuje, że Pekin nie zaakceptował cen surowca proponowanych przez Rosję. Chiny, wykorzystując konflikt Moskwy z Zachodem o Ukrainę, chcą uzyskać od Rosji lepsze warunki, a co za tym idzie niższe ceny sprowadzanego gazu. "FT" przypomina także, że władze w Pekinie od dłuższego czasu dywersyfikują dostawy tego surowca i dlatego podpisanie porozumienia z Rosją nie jest już priorytetem. Negocjacje z Pekinem rosyjski Gazprom prowadzi od ponad 10 lat. W 2013 roku Rosja i Chiny uzgodniły zawarcie 30-letniego kontraktu na dostawę do 38 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Kontrakt miał być podpisany do końca zeszłego roku, potem w styczniu 2014 roku jako datę złożenia podpisów pod kontraktem Gazprom podawał luty.