Przedstawiciele chrześcijaństwa, islamu, judaizmu i buddyzmu wypowiedzieli się po spotkaniu z prezydentem Francji Francois Hollande’em.Jeden z napastników z Saint-Etienne-du-Rouvray w Normandii usiłował w ub. roku przedostać się do Syrii, a po jego powrocie do Francji w maju postawiono mu zarzuty przynależności do organizacji terrorystycznej i umieszczono w areszcie. W marcu br. areszt zamieniono warunkowo na areszt domowy, z obowiązkiem noszenia bransoletki elektronicznej. Miał zgodę na opuszczanie mieszkania na kilka godzin dziennie. Napastnicy zostali zastrzeleni, gdy wyszli na otoczony przez policję dziedziniec kościoła, krzycząc "Allah Akbar - Bóg jest wielki". Do ataku przyznało się Państwo Islamskie. Dalil Boubakeur, rektor paryskiego Wielkiego Meczetu wyraził w imieniu francuskich muzułmanów głębokie ubolewanie z powodu ataku w Normandii, nazywając tę zbrodnię "bluźnierczym świętokradztwem". Apelował w imieniu przywódców religijnych o zapewnienie większego bezpieczeństwa w miejscach kultu religijnego, wskazując, że nawet najskromniejsze takie miejsca mogą być atakowane. Boubakeur podkreślił, że francuscy muzułmanie muszą się domagać lepszego szkolenia kaznodziei. Nie wdając się w szczegóły wskazywał na potrzebę zreformowania instytucji muzułmańskich we Francji. Arcybiskup Paryża kardynał Andre Vingt-Trois podkreślał harmonijne relacje między wspólnotami religijnymi we Francji. "Nie możemy dać się wciągnąć w polityczne rozgrywki Daeszu" - powiedział, używając arabskiej nazwy Państwa Islamskiego. Zarzucił dżihadystom, że chcą "podburzać przeciwko sobie dzieci z tej samej rodziny".