Od 18 dni poziom w zamieszkanej przez 14 mln ludzi aglomeracji jest wyjątkowo wysoki. W środę ponad trzykrotnie, a w niektórych miejscach stolicy prawie pięciokrotnie przewyższał on normy ustalone przez Światową Organizację Zdrowia (<a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-who,gsbi,1915" title="WHO" target="_blank">WHO</a>). Choć zanieczyszczenie może być groźne dla wszystkich mieszkańców, to władze odradzają wychodzenie na zewnątrz tylko najbardziej narażonym osobom, jak ludzie starsi, mający problemy sercowo-naczyniowe, dzieci. W środę piąty raz od 13 grudnia zamknięte były szkoły podstawowe i żłobki w Teheranie. Wcześniej uczniowie wszystkich szkół zostali w domach trzy dni z rzędu - od 20 do 22 grudnia. Urząd kontrolujący zanieczyszczenie powietrza w Teheranie domagał się, aby w środę znowu zamknięto wszystkie szkoły, ale "ministerstwo oświaty nalegało, by licea i gimnazja były otwarte z powodu egzaminów na koniec trymestru" - oświadczył przedstawiciel tego urzędu Mohammad Hejdarzade. Zabroniono lekcji wychowywania fizycznego na zewnątrz. Zanieczyszczenie doprowadziło też do zamknięcia szkół podstawowych w innych dużych irańskich miastach, m.in. Isfahanie, Kom czy Arak. Władze Teheranu wprowadziły również ograniczenia w ruchu samochodów. Mogą one jeździć po drogach stolicy tylko co drugi dzień, w zależności od numerów tablic rejestracyjnych. Prezydent Hasan Rowhani zapowiedział, że jego rząd opracuje krótko- i długoterminowe działania dotyczące walki z zanieczyszczeniem powietrza, ale zastrzegł, że ich zakres jest ograniczony. "Problem istnieje od lat i nie da się go szybko rozwiązać" - oświadczył podczas rady ministrów prezydent, cytowany przez agencję IRNA. Powodem zanieczyszczenia w 80 proc. są spaliny z ok. 5 milionów pojazdów i ok. 5 milionów motocykli, które codziennie jeżdżą po ulicach prawie nieustannie zakorkowanej stolicy Iranu. Skutki zanieczyszczenia pogarszają się zimą. W 2012 roku zanieczyszczenie powietrza przyczyniło się do przedwczesnej śmierci 4,5 tys. ludzi w Teheranie i 80 tys. w całym kraju - wynika z danych ministerstwa zdrowia.