W piątek w starciach z Palestyńczykami zginął również jeden żołnierz izraelski. Władze izraelskie twierdzą, że celem ataku na Strefę Gazy, przeprowadzonego przy użyciu czołgów i samolotów, było osiem pozycji Hamasu. Izraelskie media informują również, że premier Benjamin Netanjahu odbył w piątek rozmowy z członkami swojego rządu i dowódcami wojskowymi w związku z eskalacją protestów palestyńskich na granicy Strefy Gazy z Izraelem. Według mediów palestyńskich w izraelskich nalotach zginął co najmniej jeden cywil, a 120 zostało rannych. Od kliku miesięcy trwają w Strefie Gazy protesty palestyńskie, nazwane przez ich uczestników "Wielkim Marszem Powrotu". Zginęło w nich już 140 Palestyńczyków, zastrzelonych przez izraelskie siły bezpieczeństwa. Nazwa protestu nawiązuje do żądania Palestyńczyków umożliwienia im powrotu do ich domów znajdujących się na terytorium Izraela, z których zostali oni wygnani w 1948 roku. W trakcie protestów Hamas atakuje terytorium Izraela przy pomocy płonących balonów. Organizacja ta odrzuciła w piątek żądanie izraelskiego ministerstwa obrony zaprzestania tych praktyk. Agencja Reutera cytuje wiceprzewodniczącego Hamasu w Strefie Gazy Chalila al-Haję, który zapowiedział, że płonące balony dalej będą wypuszczane na terytorium Izraela. Haja poinformował również, że Hamas przetrzymuje dwóch izraelskich żołnierzy, którzy zostali uznani za zabitych w wojnie w Strefie Gazy w 2014 r. i dodał, że mogą oni zostać wymienieni na podobnych zasadach, jak te, które dotyczyły Gilada Szalita. Ten izraelski żołnierz, który dostał się do niewoli Hamasu, został wymieniony w 2011 r. na ponad 1000 Palestyńczyków przetrzymywanych w izraelskich więzieniach.