Te ćwiczenia, to prowokowanie konfliktu nuklearnego - uważa północnokoreański reżim, mimo że manewry odbywają się co roku i według organizatorów mają charakter wyłącznie obronny. Obserwatorzy uważają jednak, że prawdziwa przyczyna ograniczenia dostępu do przestrzeni powietrznej może być inna. Korea Północna planuje podobno w najbliższym czasie test rakiety dalekiego zasięgu, czyli takiej, która w razie potrzeby może dolecieć nawet do amerykańskiej Alaski. Waszyngton od dawna krytykuje te plany, a Korea Południowa podkreśla, że kierowanie mniej, czy bardziej bezpośrednich pogróżek pod adresem samolotów cywilnych, to naruszenie międzynarodowych zasad. Linie lotnicze postanowiły jednak unikać ryzyka i dlatego samoloty omijają w tej chwili terytorium Korei Północnej tracąc czas i pieniądze. Lot do Seulu wydłużył się o 40 minut, a koszty paliwa na jeden rejs wzrosły o 2,5 tysiąca dolarów.