Te pozornie nie związane ze sobą wydarzenia rzucają nowe światło na ważną sprawę: ile mali gracze są w stanie ugrać w klubie graczy większych? Litwa to mały kraj, ulokowany pomiędzy innymi małymi krajami. Posiada jednak również większych sąsiadów. Jego aspiracje również nie są małe. Szczególnie, kiedy chodzi o gospodarkę, sprawy związane z energią i pozycją lidera w regionie morza Bałtyckiego. Ma już na koncie sukcesy, jak choćby poradzenie sobie z kryzysem ekonomicznym. Wilno, podczas swojej prezydencji, chce zacieśnić współpracę krajów basenu Bałtyku i krajami nordyckimi. Litwini mają dobrą opinię w dziedzinie zarządzania kryzysowego, i zamierzają ją wykorzystać. Uznanie kwestii energetycznych za kluczowe wydaje się racjonalnym wyborem - Litwa bywa nazywana "energetyczną wyspą": jej sytuacja w tym względzie jest nie do pozazdroszczenia . Połączenia enegretyczne z UE i jej systemem gazowym są ograniczone.Rząd będzie musiał podjąć decyzję w sprawie kluczowych projektów energetycznych. Zalicza się do nich budowa elektrowni jądrowej w Wyszagini i obniżenie opłat za gaz: w sprawie nowego, długoterminowego kontraktu toczą się obecnie negocjacje z Gazpromem. Litwa płaci obecnie jedne z największych stawek za gaz w regionie. Litwa uważa, że UE wychodzi z kryzysu. Nawołuje do skoncentrowania się na Europie. Ten plan owija się wokół trzech sloganów: Europa Wiarygodna, Europa Wzrostu, Europa Otwarta. Może to oznaczać dyscyplinę finansową i ekspansję, szczególnie w stronę Partnerstwa Wschodniego. Podobnie bowiem, jak Polska, która przewodziła Unii Europejskiej w 2011 roku, Litwa jest zwolennikiem większej współpracy ze wschodnimi sąsiadami Unii. Jako kraj położony w sąsiedztwie - bliższym lub dalszym - Białorusi i Ukrainy jest zainteresowana dialogiem z tymi krajami. Chodzi nie tylko o wspólną radziecką przeszłość, ale również o silne powiązania ekonomiczne z tymi krajami.Pomimo bowiem europejskich sankcji wobec Białorusi, bilans handlowy między Wilnem a Mińskiem rośnie. W latach 2004 - 2012 litewski eksport na Białoruś zwiększył się czterokrotnie, a białoruski na Litwę - trzykrotnie. Ale bez wątpienia flagowym projektem prezydencji jest szczyt Partnerstwa Wschodniego, który ma się odbyć w Wilnie 28 i 29 listopada. Będą na nim obecni przedstawiciele państw UE i Partnerstwa Wspólnego. Ciekawym pytaniem jest, kto będzie reprezentował Białoruś: Aleksander Łukaszenka znajduje się na oficjalnej europejskiej liście osób z zakazem wjazdu. Oczekuje się, że na szczycie zastąpi go szef białoruskiego MSZ Uadzimir Makiej, który - toczą się na ten temat negocjacje - może dostać unijną wizę na cały czas trwania swojego urzędu.Nie wiadomo także, co się stanie z Układem Stowarzyszeniowym z Ukrainą, za sprawą którego szczyt w Wilnie mógłby stać się sukcesem dla Europy i Litwy. Wileńscy politycy, pytani o miarę litewskiego sukcesu, jeśli ani Białoruś nie pojawi się na szczycie, ani stowarzyszenie z Ukrainą nie zostanie podpisane, powołują się na (cokolwiek problematyczną) zasadę "mniej za mniej, więcej za więcej" (kraje, które robią mniej otrzymują mniej od UE i na odwrót). Innymi słowy - jeśli szczyt nie przyniesie efektów, nie będzie to wina ani Litwy, ani UE. Kinga Dudzinska, Iwona ReichardtNew Eastern Europe