- Trudno powiedzieć na pewno, ilu ich było. Ale wiem jedno, to wyglądało na morze ludzi - mówi świadek wydarzeń, mieszkaniec Shuiming, który wolał pozostać anonimowy ze względu na możliwość reperkusji ze strony władz. Wściekli rolnicy oblegali siedziby lokalnych władz w czterech gminach w prowincji Guangxi. Co najmniej w jednym miejscu doszło do starć z policją. Do demonstracji doszło po tym, jak władze podwyższyły grzywny nakładane na rodziny, które nie stosują się do rządowych zaleceń posiadania tylko jednego dziecka. - Zgromadziło się tam w sobotę około 20 000 osób - opowiada mieszkanka gminy Shapi, również pragnąca zachować anonimowość. - Ludzie rzucali kamieniami w urząd gminy, niszczyli publiczne obiekty. - Lokalni rolnicy się wściekli, bo po domach zaczęli chodzić komornicy wysłani przez władze prowincji. Sprawdzali, ile kto ma dzieci i nakładali zbójeckie grzywny, jeśli było ich więcej, niż jedno. - Mówi kobieta. - Jeśli rolnicy nie mieli pieniędzy, komornicy zabierali z domów wszystko, co miało jakąkolwiek wartość. Zdarzało się, że po prostu niszczyli domowe sprzęty. Wydaje się, że chodziło przede wszystkim o dolegliwość. Zarówno władze lokalne, jak i rząd prowincji Guangxi, odmówiły komentarza na temat weekendowych rozruchów. Prasa w Hong Kongu pisze, że podczas demonstracji zgromadziło się około 50 000 osób. W 1970 roku Chińczycy wprowadzili drakońskie prawa dotyczące kontroli urodzeń. Liczba Chińczyków wynosi obecnie 1.3 miliarda osób. Powszednie są doniesienia o zmuszaniu kobiet do aborcji, nawet po dozwolonym terminie.