- Chiny wywierają wpływ na Darfur i oczywiście Chiny mają wpływy w Birmie - powiedział Brown. - Chcemy, by cały świat współpracował nad rozwiązywaniem problemów niesprawiedliwości, nierówności, czy to w Darfurze czy w Birmie - powiedział Brown na dorocznej konferencji Partii Pracy w Bournemouth. Chiny, które utrzymują bliskie kontakty z birmańską juntą, jak dotąd powstrzymały się od publicznego skrytykowania tego, co dzieje się na ulicach Rangunu, gdzie w środę podczas manifestacji pokojowych zginęły co najmniej cztery osoby, a około 100 zostało rannych. Jednak dyplomaci mówią, że Pekin poufnie rozmawiał z generałami, by dać wyraz międzynarodowemu zaniepokojeniu sytuacją. Brown powiedział również, że "jest nie do przyjęcia stać i patrzeć, jak w Darfurze czy innych częściach Afryki, na łamanie praw człowieka i nawet nie zająknąć się o tym". Zachodni politycy i organizacje praw człowieka oskarżają Chiny, które w Sudanie dokonały wielkich inwestycji naftowych, o współudział w rozlewie krwi w rejonie Darfuru w zachodniej części kraju. Chiny sprzedają bowiem Chartumowi broń, która trafia właśnie do Darfuru, i jednocześnie blokują ostrzejsze rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie Darfuru. W zeszłym tygodniu Chiny wezwały Sudan i innych uczestników kryzysu w Darfurze do "powściągliwości" i niedopuszczenia do większego rozlewu krwi przed zapowiedzianymi na przyszły miesiąc rozmowami pokojowymi i przybyciem tam sił pokojowych ONZ. Brown powiedział, że potężne kompanie sektora energetycznego i wydobywające złoto, które działają w Afryce, "coraz bardziej martwią się, że wszystkie zasoby, które tam miały, są obecnie wykupywane przez Chiny". - Chiny wzięły sobie za cel wykupywanie i kontrolę nad masą zasobów naturalnych Afryki - powiedział. Od lutego 2003 roku w Darfurze zginęło ponad 180 tys. ludzi, a 2,5 miliona opuściło domy z obawy przed przemocą. O większość mordów i grabieży obwiniani są wspierani przez rząd w Chartumie arabscy bojownicy, tzw. dżandżawidzi, walczący z ludnością niearabską. We wtorek prezydenci USA i Francji zażądali niezwłocznego wysłania mieszanych sił pokojowych do Darfuru. Prezydent George W. Bush, występując na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ na szczeblu szefów państw, wezwał do "położenia kresu ludobójstwu w Darfurze".