- Możemy publicznie potwierdzić naszą pokojową politykę i brak wrogości wobec innych państw, a jednocześnie ogłosić zdecydowaną wolę obrony swoich interesów narodowych, w tym - jeśli zajdzie taka potrzeba - z użyciem całej wojskowej struktury państwa. Czyli nie potrzebujemy nic cudzego, ale nie oddamy nawet metra swojej ziemi" - oznajmił Łukaszenka na posiedzeniu białoruskiej Rady Bezpieczeństwa, poświęconym nowej doktrynie wojennej. Jego zdaniem Białorusi nie grozi bezpośrednie niebezpieczeństwo wojskowe i na pierwszy plan wysunęły się obecnie inne zagrożenia. - Jednak, jak głosi mądrość ludowa, nie należy zasypiać gruszek w popiele - zaznaczył. Łukaszenka podkreślił, że od czasu przyjęcia przez <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-bialorus,gsbi,2916" title="Białoruś" target="_blank">Białoruś</a> obowiązującej obecnie doktryny wojennej minęło półtorej dekady i przez ten czas sytuacja w świecie i wokół Białorusi uległa radykalnej zmianie, a w szczególności zaostrzyły się różnice zdań między światowymi i regionalnymi ośrodkami w walce o poszerzenie stref wpływów. - Intensywne wykorzystywanie mechanizmu "kolorowych rewolucji" w celu obalenia prawowitej władzy doprowadziło do zwiększenia liczby konfliktów zbrojnych. Przy tym osiąganie celów politycznych coraz częściej odbywa się poprzez rozsadzanie państwa od wewnątrz - ocenił. Wspomniał m.in. o tym, że terroryzm zalał cały świat, a uciekający przed wojną uchodźcy usiłują się masowo dostać do Europy. Sama zaś wojna zaczęła przybierać nietradycyjne formy, wymagające odpowiedniej reakcji, np. postać hybrydową z intensywnym wykorzystaniem zasobów informacyjnych. - Nasiliły się niezgodności między Federacją Rosyjską i państwami członkowskimi NATO, jeśli nie powiedzieć ostrzej. Między nimi znaleźliśmy się my, jak między młotem i kowadłem - oświadczył. Jak powiedział, w zeszłym roku polecił ministrowi obrony przeanalizować wszelkie warianty reakcji siłowych na współczesne zagrożenia z uwzględnieniem prognoz długoterminowych, i wziąć to pod uwagę w nowej wersji doktryny wojennej, co też uczyniono. Dodał, że naród białoruski wyraża liczne pretensje wobec władzy, m.in. o wzrost cen i niskie pensje, lecz wszystkie one z czasem zostaną zapomniane. - Ale jednego (naród) nie wybaczy - jeśli nie zagwarantujemy bezpieczeństwa i obrony suwerenności oraz niepodległości kraju. Kiedy zabraknie skrawka ziemi, na którym będą żyć nasze dzieci i wnuki, nic już nie będzie potrzebne - ani szmatki, ani mięso, ani mleko. Dlatego jeśli zostanie w budżecie czy państwowej kieszeni ostatni rubel, to należy go wydać na bezpieczeństwo naszego narodu - podkreślił.