Do zabójstwa doszło w czwartek wieczorem. Mężczyzna był wtedy na spacerze z psem. Zaginęła też karta, która uprawniała do wejścia na teren elektrowni atomowej. Służby nie wykluczają, że motywem zabójstwa mogła być chęć zdobycia "wejściówki". Karta została zdezaktywowana. Trwa śledztwo. Elektrownia Charleroi znajduje się 50 km od Brukseli, gdzie we wtorek doszło do zamachów na lotnisko Zaventem i stację metra, położoną w sąsiedztwie instytucji unijnych. W atakach zginęło ponad 30 osób, a kilkaset zostało rannych.Belgijskie media już wcześniej donosiły, że bracia Ibrahim i Khalid El Bakraoui, którzy wysadzili się w Brukseli, planowali atak na elektrownię atomową. Powołując się na amerykańskie źródła bezpieczeństwa stacja NBC poinformowała, że bracia byli znani władzom USA. Według tych źródeł obaj znajdowali się w jednej z amerykańskich baz danych, w której gromadzone są informacje o potencjalnych terrorystach. Jak poinformowała agencja Reutera, Ibrahim El Bakraoui trafił do niej jeszcze przed listopadowymi atakami terrorystycznymi w Paryżu, a jego brat Khalid krótko po tym wydarzeniu. Z powodu różnych przestępstw bracia byli także znani belgijskiej policji. O tym, że Ibrahim El Bakraoui był 14 czerwca 2015 roku deportowany z Turcji, zaś Belgia zignorowała ostrzeżenia, że jest on islamistycznym bojownikiem, mówił w środę prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. 27-letni Khalid El Bakraoui wysadził się we wtorek rano w powietrze w metrze na stacji metra Maelbeek, w pobliżu siedzib unijnych instytucji. Jego brat, 29-letni Ibrahim był jednym z dwóch zamachowców samobójców, którzy zdetonowali w hali odpraw brukselskiego lotniska ukryte w bagażach ładunki wybuchowe. Obaj byli obywatelami Belgii. W Belgii wciąż obowiązuje czwarty, najwyższy alert terrorystyczny.