"Nie uważam za słuszne, by w sytuacji, gdy nie wiemy, co począć z wynikiem (wyborów), ponownie wzywać ludzi do głosowania" - powiedziała Merkel na zjeździe regionalnej organizacji CDU z Meklemburgii-Pomorza Przedniego. Szefowa CDU podkreśliła, że politycy otrzymali od wyborców mandat do utworzenia rządu. "Europie potrzebne są silne Niemcy, dlatego pożądane byłoby szybkie utworzenie rządu" - mówiła. Zapewniła, że jej rząd sprawujący komisarycznie obowiązki jest "w pełni zdolny do działania". "Żałuję, że Jamajka (koalicja chadeków z FDP i Zielonymi) nie doszła do skutku, lecz obecnie musimy patrzeć do przodu" - powiedziała Merkel. Zaznaczyła, że w minionych czterech latach dobrze się jej współpracowało z SPD. Na początku tygodnia liberalna FDP zerwała trwające ponad miesiąc rozmowy o utworzeniu rządu z blokiem chadeckim CDU/CSU i Zielonymi. W tej sytuacji prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier, który chce uniknąć przyspieszonych wyborów, podjął działania w celu nakłonienia Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) do zmiany decyzji o przejściu do opozycji. Po spotkaniu z prezydentem szef SPD Martin Schulz, który wcześniej pomimo sugestii ze strony CDU kategorycznie wykluczał rozmowy z Merkel, zasygnalizował gotowość do podjęcia dialogu. Warunkiem rozpoczęcia rozmów jest jednak zgoda całej partii. Steinmeier zaprosił w czwartek na rozmowę do swojej siedziby, pałacu Bellevue, Merkel i Schulza oraz przewodniczącego CSU Horsta Seehofera. Podczas zjazdu w Kuehlungsborn doszło do zgrzytu. Jeden z delegatów, Wolfgang Grieger, wezwał Merkel do ustąpienia. "12 lat polityki energetycznej to farsa. Polityka obronna fatalna" - mówił, krytykując ponadto politykę socjalną rządu. "Dziś nadszedł dzień, by powiedzieć: cesarz jest nagi" - kontynuował Grieger, zarzucając Merkel "brak patriotyzmu i żądzę władzy". Jak pisze agencja dpa, pozostali delegaci zareagowali z oburzeniem na to wystąpienie. Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)