Według rzecznika oddziałów Sojuszu, dowodzonych przez Mohammeda Fahima, w dolinie, położonej w odległości 70 km na południe od obleganego przez opozycję strategicznego północnoafgańskiego miasta Mazar-i-Szarif, znajduje się "15-20 częściowo uzbrojonych w karabiny maszynowe Amerykanów". Rzecznik nie podał, czy żołnierze ci biorą udział w akcjach bojowych. Wcześniejsze pogłoski na temat obecności uzbrojonych żołnierzy USA u boku oddziałów opozycji afgańskiej były dementowane zarówno przez Sojusz jak i Pentagon. Dzisiaj Prezydent USA George W. Bush powiedział, że "trochę to jeszcze potrwa", zanim Waszyngton osiągnie cele operacji militarnej w Afganistanie. - Jestem naprawdę bardzo rad z tego, że naród amerykański jest cierpliwy (...). Trochę to jeszcze potrwa, zanim zrealizujemy nasze cele (w Afganistanie) - powiedział Bush dziennikarzom. Amerykański dziennik "USA Today" podał natomiast dzisiaj, że dowództwo amerykańskie rozważa plan ustanowienia "wkrótce" bazy wypadowej wojsk USA na terenie Afganistanu. Stworzenie takiej bazy miałoby wesprzeć przyszłe działania oddziałów komandosów na miejscu. W bazie - wg gazety, powołującej się na miarodajne źródła rządowe - miałoby stacjonować około 600 wojskowych, których zadaniem byłoby wsparcie logistyczne dla operacji 200-300 komandosów w Afganistanie. "USA Today" twierdzi, że baza powstałaby na północy kraju. Miałyby z niej startować przede wszystkim amerykańskie śmigłowce. Informacji amerykańskiej gazety nie potwierdziły żadne oficjalne źródła. Rumsfeld: talibowie używają cywilów jako żywych tarcz Minister obrony USA Donald Rumsfeld wyraził dzisiaj ubolewanie z powodu cywilnych ofiar amerykańskich bombardowań w Afganistanie, ale oskarżył talibów, że używają ludności cywilnej jako "żywych tarcz". Szef Pentagonu zaprzeczył także, jakoby talibowie schwytali amerykańskich jeńców - co podała ich propaganda. - Żadnych żołnierzy amerykańskich nie wzięto do niewoli - powiedział. Jak poinformował przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów, generał Richard Myers, wczoraj samoloty amerykańskie bombardowały sześć stref z celami, w tym centra dowodzenia i kontroli, stanowiska obrony przeciwlotniczej i oddziały talibów. W akcji wzięło udział 65 samolotów. Amerykanie oskarżeni o użycie broni chemicznej Talibowie ogłosili dzisiaj, że mają coraz więcej dowodów na użycie w amerykańskich nalotach w Afganistanie broni chemicznej. Minister zdrowia talibów i dwaj afgańscy lekarze powiedzieli na konferencji prasowej w Kabulu, że wobec rosnącej liczby niewyjaśnionych zgonów w Afganistanie zachodzi podejrzenie stosowania broni chemicznej przez armię USA. Obecny na konferencji doktor Waziri z jednego z kabulskich szpitali podał przykład trójki swoich pacjentów, przyjętych na jego oddział po jednym z bombardowań. Jak powiedział, odnieśli oni jedynie powierzchowne obrażenia, a jednak zmarli kilka godzin później. Przyczyną zgonu były zaburzenia układu oddechowego oraz krwotok wewnętrzny; Waziri objawy te przypisał działaniu broni chemicznej. "The New Yorker": Amerykanie chcą przejąć pakistańską bombę A Doborowy oddział amerykańskich żołnierzy przygotowuje się do akcji na terenie Pakistanu, by przejąć głowice nuklearne, znajdujące się w rękach tego państwa - pisze magazyn "The New Yorker". Grupa ćwiczy ponoć wraz izraelską jednostką antyterrorystyczną Sayarat Matkal, uważaną za jedną z najlepszych na świecie. Rajd amerykańsko-izraelskiej specgrupy ma uprzedzić islamskich ekstremistów.więcej na ten temat Talibowie: aresztowaliśmy kilku Amerykanów Rządzący Afganistanem talibowie poinformowali dzisiaj o aresztowaniu kilku Amerykanów, nie precyzując jednak liczby zatrzymanych. - Zostali aresztowani - potwierdził na konferencji prasowej Abdul Salam Zajef, ambasador talibów w Pakistanie. - Nie wiem ilu ich jest, ani w jakim są stanie. Zajef nie odpowiedział też, czy Amerykanie są dziennikarzami, żołnierzami czy pracownikami organizacji humanitarnych, ale dodał, że jeden czy dwóch z nich mogło być zatrzymanych podczas piątkowego aresztowania opozycyjnego dowódcy Abdula Haqa. Talibowie przetrzymują obecnie kilku cudzoziemców, w tym trzech dziennikarzy, Francuza i dwóch Pakistańczyków, a także ośmiu zachodnich pracowników organizacji humanitarnej. Amerykański wywiad zawodzi Pogłoski, że CIA uczestniczyła w przygotowaniu misji Haqa, nie zostały potwierdzone. Jak donosi tygodnik "Newsweek", amerykański wywiad odmówił dostarczenia broni, śmigłowca i radiostacji, czego domagał się Haq. CIA proponowała telefon satelitarny, ale Afgańczyk miał już własny aparat. Źródła rządowe, na które powołuje się tygodnik, twierdzą, że agencja podchodziła do Haqa z rezerwą - uważała go za człowieka raczej działającego na własną rękę. CIA zaalarmowana informacją, że Haq dostał się w pułapkę, wysłała samolot szpiegowski Predator, uzbrojony w rakiety przeciczołgowe. Maszyna zaatakowała konwój talibów, co jednak na niewiele się zdało. Haq został złapany i stracony. "Newsweek" podkreśla, że wywiad wciąż nie potrafi odnaleźć się w afgańskiej rzeczywistości. Nie odniósł nawet sukcesu w próbach przekupienia przywódców plemion pusztuńskich do przejścia na stronę opozycji. Tymczasem sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld naciska na dowództwo operacji w Afganistanie, by przedstawiło propozycje bardziej zdecydowanych działań. Pod uwagę brane jest m.in. silne uderzenie sił specjalnych przeciw liderom Talibanu. Naloty na Kandahar Amerykańskie samoloty dzisiaj rano bombardowały główną siedzibę talibów - miasto Kandahar na południowym wschodzie Afganistanu. Jak podał cytowany przez agencję France Presse rzecznik talibańskiej agencji Bachtar w Kabulu - Abdul Wakil Omari, na Kandahar spadły dzisiaj o świcie co najmniej trzy bomby. Omari nie podał żadnych danych na temat skutków ataku. Trwające od trzech tygodni amerykańskie ataki bombowe na Afganistan w czasie weekendu wyraźnie przybrały na sile. Amerykańskie samoloty pojawiły się wczoraj wieczorem nad Kabulem, a od strony linii frontu przebiegającej na północ od stolicy Afganistanu słychać było silne eksplozje. Pakistan: Wizyta generała Franksa Generał Tommy Franks, dowódca centralnej grupy wojsk amerykańskich, przybył dzisiaj do Pakistanu, aby rozmawiać z prezydentem Pervezem Musharrafem - podały anonimowe źródła wojskowe w Islamabadzie. Franks, któremu podlegają amerykańskie siły w Zatoce Perskiej i w Azji Środkowej, nadzoruje wszystkie operacje wojskowe przeciw organizacji terrorystycznej Osamy bin Ladena - Al-Kaidzie. Tematem jego rozmów z Musharrafem będzie sytuacja w Afganistanie.więcej na ten temat Brytyjscy komandosi nie są jeszcze gotowi do akcji Dowódca brytyjskich komandosów, którzy przeznaczeni zostali do działań na terenie Afganistanu, twierdzi iż jego podwładni nie są jeszcze gotowi do akcji. W wywiadzie udzielonym telewizji BBC brygadier Roger Lane oświadczył, iż powodzenie walk z Talibami i siecią terorrystyczną al-Kaida zależeć będzie od rzetelnych informacji zwiadowczych.więcej na ten temat Dziennik saudyjski: USA chcą wytępić Afgańczyków Jeden z saudyjskich dzienników napisał dzisiaj, że Stany Zjednoczone chcą wytępić Afgańczyków i w trwającej operacji wojskowej odeszły od realizacji założonego celu, czyli walki z terroryzmem. "Naloty na Afganistan przybrały tak wielkie niszczycielskie rozmiary, że osiągnęły już próg masowego unicestwiania cywilów" - napisał w artykule redakcyjnym dziennik "al-Bilad".więcej na ten temat Uroczystości żałobne w "strefie zero" na Manhattanie Tysiące osób, najbliżsi tych, którzy 11 września polegli pod gruzami World Trade Center, zgromadziło się wczoraj w "strefie zero", żeby oddać im cześć. Modląc się i słuchając śpiewów, żałobnicy zebrali się w miejscu, na którym kiedyś wznosiły się wieże World Trade Center - dwóch najwyższych budynków w Nowym Jorku, które stały się grobem dla ok. 5000 osób. Do tej pory odnaleziono prawie 500 ciał.więcej na ten temat