Dr Magdalena El Ghamari, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego, przedstawia w swoim artykule ściśle związaną z amerykańskim wywiadem historię powstania Al-Kaidy, znaczenie tej organizacji w skomplikowanym konflikcie w Syrii, który ma ogromny wpływ nie tylko na sytuację w regionie, ale też na wydarzenia na całym świecie, i wreszcie fakt, że większa część z ostatniej transzy rebeliantów, którzy zostali wyszkoleni przez USA i przesłani do Syrii, natychmiast przeszła na stronę Al-Kaidy. Wraz z nimi w ręce islamskich terrorystów, trafiły znaczące ilości amerykańskiego sprzętu bojowego. Pod wieloma względami żyjemy w rzeczywistości, którą opisał George Orwell w książce pod tytułem “1984". Niektóre techniki manipulacji umysłem mas osiągają powoli swoje apogeum, które Orwell określił jako dwójmyślenie, czyli "umiejętność wyznawania dwóch sprzecznych poglądów i wierzenia w oba naraz". Technika, która było domeną systemu socjalistycznego, obecnie jest wykorzystywana do maksimum przez, wydawało by się wolny, system zachodni. Chodzi o kwestię amerykańskiego wsparcia dla syryjskiej Al-Kaidy. Media przez ponad 10 lat, informują nas, że Al-Kaida i "terroryści" to największe zagrożenie dla całej cywilizacji zachodniej. W związku z tym rozbudowuje się system zapewniania bezpieczeństwa, poszerzane są uprawnienia sił i służb specjalnych, na własne życzenie, w trosce o "normalne funkcjonowanie" ograniczane są swobody obywatelskie. W USA lub Wielkiej Brytanii doprowadziło to do sytuacji w której poszerzająca się definicja terroryzmu zaczyna dotykać coraz szerszą grupę zwykłych obywateli. Wszystko to przez lata było popierane przez polityków i społeczeństwa drżące o swoją przyszłość, obawiających się kolejnych ataków terrorystycznych zorganizowanych przez Al-Kaidę. Obecnie równolegle z tą narracją, pojawia się taka, której nikt nie chce przyjąć i jest ona dość ryzykowna. Jest to wizja gdzie Al-Kaida to sprzymierzeńcy NATO i Zachodu, bojownicy o wolność, demokrację i zachodni styl życia - ale czy na pewno? Trzy kontrowersyjne tezy Od zamachów w Paryżu, zaczęły się gorączkowe poszukiwania terrorystów, ekstremistów z samozwańczego Państwa Islamskiego, nazywanego Daesh. Aresztowania ekstremistów, doniesienia o kolejnych zamachach w których zginęło wiele osób oraz informacje o kolejnych szykowanych przez ekstremistów aktach terroru w europejskich stolicach. Propaganda strachu, chaosu, bezradności i beznadziei. Z tą różnicą, że tym razem ta propaganda ma już dobrze przygotowane podłoże. Dlatego należy się najpierw zastanowić komu jest to na rękę i co to jest za gra... czyli jak wyglądał Bliski Wschód przed i po szukaniu tam terrorystów? Dlatego też postawię jeszcze jedną dość kontrowersyjną tezę: Turcja wspiera Daesh, USA wspiera Al-Kaidę, w tle zaś Rosja, wspierająca reżim w Syrii. Stany Zjednoczone utraciły rolę hegemona w regionie. Nieudane operacje koalicji w Iraku i w Afganistanie potwierdzają uproszczoną tezę, że USA wspierało arabskie rewolucje - tak jak obecnie wspierają Al-Kaidę. Działania rosyjskie i popieranie rządu Assada nie są absolutnie w ich interesie, USA wraz z Turcją działają destabilizacyjnie w regionie Bliskiego Wschodu. Teza ta jest ryzykowna z uwagi na szereg wątpliwości i brak dostępu do wszystkich informacji. Ale zaryzykujmy analizę, powołując się na dostępne informacje. Mowa tu o światowych mocarstwach, które starają się utrzymać swoje wpływy i szukają sojuszników w regionie "ważnym" z perspektywy interesów strategicznych, które możemy rozumieć jako dostęp do surowców, ale i handel oraz inwestycje zagraniczne, a jednocześnie o licznych podobieństwach jakie miały już swój precedens w przeszłości. Struktury Al-Kaidy a amerykańska CIA Informacje o wspieraniu przez USA Al-Kaidy przywołują uderzające podobieństwo zaistniałej sytuacji do historii tej organizacji. Struktury Al-Kaidy zostały stworzone przez CIA, czyli amerykańską Centralną Agencję Wywiadowczą. Struktury, na bazie których powstała Al-Kaida zostały utworzone, by walczyć w Afganistanie przeciwko Związkowi Sowieckiemu, stanowiącemu bezpośrednie zagrożenie dla państw NATO i ustawicznie naruszającego suwerenność krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Po upadku ZSRR ta wyszkolona i kontrolowana przez amerykańskich agentów organizacja terrorystyczna, jakoby wymknęła się spod kontroli służb specjalnych. Dziś historia się powtarza. Amerykanie ponownie szkolą fanatyków islamskich, dają im sprzęt, po czym okazuje się, że owi fanatycy wymykają się im spod kontroli. Amerykanie od dziesięcioleci wykazując się ogromną naiwnością i bezradnością wobec islamistów oraz Al-Kaidy. Albo w kontekście orwellowskiego "dwójmyślenia" cała operacja z Al-Kaidą ma drugie dno i Amerykanami kierują inne cele niż te, do których się przyznają. Potwierdzałyby to amerykańskie lukratywne kontrakty wojskowe, jakie zostały przyznane m.in. bojownikom Al-Kaidy i talibom z Afganistanu (informacja z Bloomberg Magazine). Pensja dla terrorystów John Sopko, Inspektor odbudowy Afganistanu, w jednym ze swoich wywiadów zauważył: "Jestem głęboko zaniepokojony, że amerykańskie wojsko może kontynuować, ataki, a nawet zabijać terrorystów i ich popleczników, przy czym niektórzy w rządzie USA uważają, że nie można uniknąć sytuacji gdzie ci sami ludzie otrzymują rządowy kontrakt". Dodatkowo, jak informuje worldtribune.com - przebywający w Syrii terroryści działający pod przykrywką opozycji otrzymują od rządu amerykańskiego regularną pensję w wysokości 150$ miesięcznie. Czy w takim razie, USA wykorzystują terrorystów w zależności od swoich potrzeb? Tymczasem tracą na tym przede wszystkim mieszkańcy krajów arabskich, pogrążających się w chaosie, jak np. Libia, Irak i Syria. Istnieje również "szerszy kontekst" tej gry i ostatnich incydentów, wskazujący, że Daesh jest sunnicką organizacją terrorystyczną i dlatego atakuje szyickie kraje. Jest to kwestia przyjęcia odpowiedniego punktu odniesienia. Zatem czy jest to zabieg medialny, żeby zwrócić uwagę na ten aspekt religijno- kulturowy, czy jednak kwestia odwrócenia uwagi od innych wydarzeń w regionie? Analizując tą kwestię, oznaczałoby to, że Daesh służy interesom Turcji i Arabii Saudyjskiej, nawet gdy są dla nich zagrożeniem. Ponadto nie chcą pomostu Iran-Irak-Syria-Liban, który będzie izolował Turcję i odcinał Arabię Saudyjską. Władimir Putin, stwierdza jawnie, że Turcja wspiera ISIS. Cały czas istniało przekonanie, że Turcja wspiera w jakiś sposób ISIS, a dokładnie przerzucanie terrorystów ISIS i kupowanie od tej organizacji kradzionej ropy na czarnym rynku. Syryjski kocioł Patrząc na niezwykle skomplikowaną sytuację w Syrii, to syryjscy rebelianci byliby dzisiaj słabsi bez Al-Kaidy w swoich szeregach. Nie ulega wątpliwości, iż bataliony syryjskiej Wolnej Armii (FSA), są - w większości - przemęczone, podzielone, chaotyczne i nieskuteczne. Odczuwające porzucenie przez Zachód siły rebeliantów są coraz bardziej zdemoralizowane, walcząc z doskonałą bronią i zawodowym wojskiem reżimu Assada. Bojownicy Al-Kaidy, jednak mogą przyczynić się do poprawy morale. Napływ dżihadystów przynosi dyscyplinę, religijny zapał, doświadczenie bojowe z Iraku, finansowanie od sympatyków sunnickich w Zatoce, a co najważniejsze, śmiertelne rezultaty. W skrócie: Wolna Armia syryjska potrzebuje działań Al-Kaidy. W Syrii piechota Al-Kaidy nazywa siebie Jabhat al-Nusrah li-Ahli al-Sham (czyli Front Ochrony Ludu Lewantyńskiego). Jak donosi BBC, siła grupy i jej akceptacja przez FSA demonstrowana jest poprzez rosnącą aktywności w strefie konfliktu. Od siedmiu ataków w marcu do sześćdziesięciu sześciu "przeprowadzonych operacji" w czerwcu. W szczególności, Jabhat pomógł przenieść walkę do dwóch największych miast Syrii: stolicy Damaszku, gdzie realizowanych było 54 procent ich operacji i w Aleppo. Al Kaida dobra i jednoczesnie zła Jak podaje Guardian, Al-Kaida może stać się najbardziej efektywną siłą zbrojną w Syrii, jeśli przejścia z FSA do Jabhat się utrzymają i szeregi zagranicznych bojowników nadal będą się zwiększały. Tak więc dziś Al-Kaida jest sprzymierzeńcem USA, a właściwie kluczową grupą, podobnie jak to miało miejsce w Libii, walczącą w Syrii na rzecz promowanej przez Zachód zmiany reżimu. Ma być dozbrajana i wsparta dla osiągnięcia celu promowania demokracji w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Al-Kaida jest więc dobra, będąc jednocześnie złą organizacją.... Głosy poparcia dla rewolucji Al-Kaidy i głównych islamistów w Libii, doprowadziły do obawy, że działania wojskowe Zachodu mogą być grą, która wesprze jego ideowych wrogów. Dokumenty Wikileaks, zidentyfikowały ludzi wspierających islamistów będących częścią opozycji wobec reżimu płk Kadafiego, jako mieszkańców szczególnie miast Bengazi i Dernah. Lider Al-Kaidy libijskiego pochodzenia, Abu Yahya al-Libi, wydał oświadczenie popierające powstanie. W tym samym czasie Yusuf Qaradawi z Kataru, teolog powiązany z Bractwem Muzułmańskim, wydał fatwę na otoczenie płk Kadafiego i zabicie go. Fundamentalną rolę podczas arabskiej rewolucji odegrali liberałowie, nacjonaliści, obywatele mający własne doświadczenia brutalności reżimu oraz islamiści, którzy chcieliby ustanowienia zasad demokratycznych. Dokumenty upublicznione na Wikileaks (początkowo były ujawnione przez "Daily Telegraph" i pochodziły z 2008 roku) przygotowując grunt dla rebeliantów w wielu kierunkach politycznych, w tym w Afganistanie i Iraku. Rebelianci po drugiej stronie mocy Jak podaje telewizja BBC oraz arabskie źródła ArabDailyNews, Waszyngton przyznał się, że większa część z ostatniej transzy rebeliantów, którzy zostali wyszkoleni przez USA i przesłani do Syrii, natychmiast przeszła na stronę Al-Kaidy. Wraz z nimi w ręce islamskich terrorystów, trafiły znaczące ilości amerykańskiego sprzętu bojowego. Jak podaje BBC, Al-Arabiya oraz Al-Jazeera, w połowie września, grupa przeszkolonych przez USA bojowników wróciła do Syrii. Już kilka dni później, z ekipy liczącej 75 bojowników, ponad 50 przeszło na stronę oddziału Frontu al-Nusra, zbrojnego ramienia Al-Kaidy w Syrii. Tylko kilka osób przywiezionych przez Amerykanów nie dołączyło się do radykalnych muzułmanów. Waszyngton przyznaje, że wraz z wyszkolonymi przez Amerykanów terrorystami, do Al-Kaidy i tym samym państwa Islamskiego, trafiło 25% całego uzbrojenia jakie USA powierzyło siłom walczącym z legalnym rządem Syrii. Czy w taki układzie Waszyngton nie panuje nad wojną, którą rozpętał? Sytuacja w Syrii wymyka się z pod kontroli Stanom Zjednoczonym. Rosja od wielu dni przesyła na terytorium tego państwa swoje wojska i sprzęt, szykując się do zbrojnej konfrontacji. Tymczasem Stany Zjednoczone przyznały się, że nie panują nad rebelią, którą wszczęły przeciwko rządowi w Damaszku. Telewizja Al.-Arabiya podaje, że USA wraz z nalotami nad Syrią, zrzuciło ponad 50 ton broni dla bojowników Al-Kaidy, to samo dzieje się na terytorium Libii. Ekstremistyczne bojówki od wielu lat są dozbrajane przez Stany Zjednoczone. Skutkuje dziś exodusem ogromnych rzesz ludzi z Bliskiego Wschodu do Europy. Ostatnia fala imigrantów, której dopiero co byliśmy świadkami, jest wynikiem wojny domowej w Syrii, którą rozpętały światowe mocarstwa i ich gier. Jeśli USA nie zrezygnuje z obalania kolejnych rządów na Bliskim Wschodzie, to możemy się spodziewać w Europie następnych, jeszcze większych fal imigrantów. dr Magdalena El Ghamari, Zakład Bezpieczeństwa Uniwersytetu w Białymstoku Śródtytuły pochodzą od redakcji Interia Fakty