Nocne aresztowania polityków i deputowanych kurdyjskiej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP) to "kolejne drastyczne zaostrzenie sytuacji" - oświadczyła na spotkaniu z dziennikarzami w Berlinie rzeczniczka MSZ Sawsan Chebli. Rzecznik rządu Steffen Seibert zaznaczył, że "nikt nie kwestionuje prawa Turcji do zwalczania zagrożenia terrorystycznego oraz praworządnego rozliczania sprawców krwawego puczu". "Nie może to być jednak pretekstem do zamykania ust opozycji czy też wręcz zamykania jej za kratami" - zastrzegł rzecznik. Jak dodał, Niemcom "nie wolno milczeć", także ze względu na mocno osadzone w historii relacje między obu państwami oraz przyjazne stosunki między ludźmi w obu krajach. W nocy z czwartku na piątek turecka policja przeprowadziła obławy na domy liderów i deputowanych drugiej największej opozycyjnej siły w tureckim parlamencie Ludowej Partii Demokratycznej (HDP), gdy odmówili składania zeznań w związku ze śledztwem w sprawie "propagandy terrorystycznej". W Diyarbakirze aresztowano lidera HDP Selahattina Demirtasa, a w stolicy kraju, Ankarze, współprzewodniczącą tego ugrupowania Figen Yuksekdag. Policja przeszukała także siedzibę HDP w Ankarze. Władze poinformowały, że aresztowano w sumie 11 prokurdyjskich deputowanych. Premier Yildirim powtórzył, że do zatrzymań doszło, ponieważ deputowani HDP nie chcieli zeznawać oraz - jak to ujął - "zachęcali do terroryzmu". Lewicowa i prokurdyjska Ludowa Partia Demokratyczna jest trzecią siłą w tureckim parlamencie; dysponuje 59 mandatami w liczącym 550 miejsc w Wielkim Zgromadzeniu Narodowym Turcji. W maju parlament przyjął tymczasową nowelizację konstytucji, która pozbawiła immunitetu 138 parlamentarzystów, głównie deputowanych HDP. Prokuratura objęła dochodzeniem około 50 deputowanych HDP. Z Berlina Jacek Lepiarz