Mieszkańcy jednego z moskiewskich bloków usłyszeli płacz dziecka dochodzący z jednego z mieszkań. Postanowili wezwać policję. Służby po przyjeździe otworzyły drzwi i ich oczom ukazał się okropny widok: całe mieszkanie było zawalone śmieciami. W kuchni siedziała naga dziewczynka, z owinięta szmatą wokół szyi i czapką na głowie. W mieszkaniu nie było bieżącej wody, nie było także niczego do jedzenia. Okazało się także, że dziecko ma drut wrośnięty w szyję. "Czułam, jakbyśmy spotkali dzikie dziecko. Nie mówiła, była bardzo spragniona. Nalałam jej coś do picia, wypiła od razu" - wspomina jedna z sąsiadek. Dziecko trafiło do szpitala. Dziewczynka była odwodniona, miała ropne zapalenie ucha, a także objawy anoreksji. Chirurdzy usunęli z jej szyi wrośnięty drut. Matka dziewczynki wkrótce wróciła do mieszkania. Okazało się, że 47-latki nie było kilka dni. Sąsiedzi złapali ją i pilnowali do momentu przyjazdu policji. Kobieta został aresztowana. Kobieta była związana z Ukraińcem, który został deportowany z Rosji. Od tamtej pory z 47-latką zaczęło się dziać coś złego. "Widziałam ją jak chodzi z dzieckiem, a potem dziewczynka zniknęła" - mówi jedna z sąsiadek, którą przepytywał "Moskowskij Komsomolec". "Pytałam ją: gdzie jest dziewczynka? A ona odpowiedziała mi, że teraz u babci, a potem idzie do przedszkola. Nie mogłam zrozumieć u jakiej babci, skoro jej rodzice zmarli 15 lat temu" - wspomina. 47-latka pracowała jako konsultant finansowy, miała jednak duże zaległości w płaceniu czynszu.