Kamera miejskiego monitoringu ostatni raz uchwyciła Adriannę Klikowicz 25 stycznia o godzinie 17:38, kiedy opuszczała stację metra Kristineberg w dzielnicy Kungsholmen w Sztokholmie. Policja wszczęła poszukiwania. "Jedyne, co mamy to zdjęcie z kamery monitoringu metra. Nie wiemy, co się później wydarzyło. Nie możemy wykluczyć, że doszło do przestępstwa, ale tego nie wiemy. Mogło się jej się przydarzyć wszystko, ale może też nic jej się nie stało. Nie wiemy tego" - powiedziała Zilla Hirsch ze stołecznej prokuratury. Adrianna Klikowicz wyjechała do Szwecji w 2012 roku. Zamieszkała w Bromma na przedmieściach Sztokholmu, pracuje w restauracji w Solna. "Zawsze mieliśmy dobre kontakty, mogłem zawsze na niej polegać. Jak miałem gorszy dzień, zawsze mogłem się jej wygadać, wspierała mnie" - mówił brat zaginionej Adrianny Mateusz w rozmowie z gazetą "Aftonbladet". "Choć mieszkaliśmy w dwóch różnych krajach, utrzymywaliśmy częste kontakty. Dzwonimy do siebie kilka razy w tygodniu" - dodał. Zdaniem Zilli Hirsch z prokuratury, okoliczności zaginięcia Adrianny są tajemnicze. W dniu zaginięcia 24-latka nie miała przy sobie telefonu komórkowego. Zostawiła aparat w mieszkaniu, które policja już przeszukała. Zawartość telefonu analizują policyjni technicy.