Celnicy byli przetrzymywani przez Niemców kilka godzin - poinformował dziś rzecznik Izby Celnej w Szczecinie Janusz Wilczyński. Do incydentu doszło nieopodal Świnoujścia we wtorek po południu na pokładzie statku "Adler Dania", należącego do niemieckiego armatora Adler Schiffe. Gdy statek był już na polskich wodach terytorialnych, ujawnili się przebywający na jego pokładzie nieumundurowani celnicy, którzy chcieli skontrolować, czy na pokładzie alkohol i papierosy są sprzedawane zgodnie z polskimi przepisami podatkowymi. Gdy stwierdzili, że wyroby te są sprzedawane bez polskich znaków akcyzy, poinformowali swoich przełożonych i kapitana, że w związku z tym zostanie przeprowadzona kontrola, także w magazynach jednostki. Kapitan odmówił jednak skontrolowania statku i dobicia do nabrzeża. Mimo próśb celników zawrócił statek. Funkcjonariusze powiadomili Straż Graniczną, która próbowała zatrzymać statek, blokując swoją jednostką drogę z portu. Pogranicznicy wystrzelili także dwie rakiety ostrzegawcze. "Adler Dania" nie zatrzymał się jednak i ryzykując zderzenie, wpłynął na niemieckie wody terytorialne - relacjonował Wilczyński. Wówczas celnicy ostrzegli kapitana, że to uprowadzenie polskich funkcjonariuszy. Mimo to jednostka popłynęła do niemieckiego Heringsdorfu. Tam niemiecka policja zatrzymała polskich celników. Najpierw przetrzymywano ich na statku, potem przewieziono ich do granicy Ahlbeck-Świnoujście, gdzie przez jakiś czas przetrzymywano ich w niemieckich pomieszczeniach biurowych. Dopiero wieczorem zezwolono na powrót do Polski - powiedział rzecznik. Armator się broni Pytany przez PAP rzecznik niemieckiego MSW Stefan Kaller powiedział, że nic nie wie o incydencie. Obiecał zbadanie sprawy. Rzecznik służby granicznej Andreas Bebensee odmówił komentarza, wyjaśniając, że jego pracownicy dopiero badają kulisy zajścia. Zapewnił jedynie, że polscy celnicy nie zostali aresztowani, co sugerowała jedna z polskich gazet. Nie byli też przesłuchiwani - dodał Bebensee. W przesłanym PAP faksie firma Adler Schiffe napisała, że "trzy nieumundurowane osoby", nie posiadające ani międzynarodowej legitymacji, ani nakazu rewizji, lecz jedynie polskie dokumenty domagały się dostępu do zamkniętej części statku. Nie mieli ze sobą tłumacza. Kapitan jednostki zastosował międzynarodowe przepisy dotyczące postępowania w przypadku zamachu na statek i powrócił natychmiast do Niemiec - czytamy w oświadczeniu armatora. "Niezwłocznie zawiadomiono federalne służby graniczne oraz policję, jak również złożono zawiadomienie o nielegalnym przebywaniu na statku i nieuprawnionym wejściu do szczególnie chronionej części statku" - napisał armator. Kierownictwo Adler Schiffe upatruje w obecnym incydencie kontynuację wcześniejszych działań polskich służb celnych. W czerwcu 2004 r. celnicy ze Świnoujścia zabrali z pokładu jednego ze statków Adler Schiffe 180000 sztuk papierosów, "o których do dziś nie wiadomo, gdzie się znajdują i na jakiej podstawie zabrano je ze statku". Polskie urzędy nie odpowiadają na listy - twierdzi armator. 9 października nieumundurowani celnicy zarekwirowali 380000 sztuk papierosów, które "odtransportowano w prywatnym samochodzie osobowym z przyczepą". Do dziś nie istnieje pisemne uzasadnienie ani stanowisko w tej sprawie, a jedynie ustne wyjaśnienie, że polskie papierosy sprzedawano po wyższej cenie niż zezwalają polskie przepisy - zaznacza Adler Schiffe. "Należało obawiać się, że cały zapas alkoholu zostanie ponownie zabrany bez żadnego praworządnego postępowania" - twierdzi armator, tłumacząc ucieczkę statku. Zawiadomienie do prokuratury Wilczyński poinformował, że szczecińska Izba Celna skieruje zawiadomienie w tej sprawie do polskiej prokuratury, bo incydent miał miejsce na terytorium Polski. Wobec kapitana wszczęte będzie postępowanie karno-skarbowe, u armatora przeprowadzona będzie kontrola podatkowa i karno-skarbowa - dodał rzecznik. Rzecznik Izby Celnej w Szczecinie przypomniał, że na tej samej jednostce kilka dni temu celnicy stwierdzili, że papierosy sprzedawano po cenie wyższej niż umieszczonej na paczce, co jest niezgodne z polskim prawem podatkowym. Zarekwirowano wtedy papierosy wartości 120 tys. zł. Statki Adlera pływają na trasie pomiędzy Świnoujściem i Międzyzdrojami a trzema niemieckimi kurortami: Heringsdorf, Ahlbeck, Bansin. Armator odwołał po wtorkowym incydencie kursy do polskich portów. To kolejna w tym roku polsko-niemiecka afera w okolicach Świnoujścia. W sierpniu wybuchł spór o to, czy niemiecka marynarka wojenna podczas ćwiczeń naruszyła polskie wody terytorialne i zmusiła polskie statki wycieczkowe do zmiany kursu. Polska wytoczyła ciężkie działa, oskarżając Berlin o złamanie prawa międzynarodowego; wg Niemców wszystko odbyło się zgodnie z prawem.