Marcin Zaborski, RMF FM: Po każdej takiej tragedii, jak ta w Karwinie, słyszymy, że Śląsk tężeje, jest odmieniony. Tym razem do wypadku doszło tuż przed świętami. Panie prezesie, to będą wyjątkowe śląskie święta. Krzysztof Król: - No, niestety. Taka jest prawda, że będą to wyjątkowe, bardzo smutne święta na Śląsku. Niestety, nie pierwszy raz w okolicy Barbórki, okolicy świąt mamy takie poważne zdarzenia skutkujące śmiercią górników. Jak długo będziemy patrzeć na tę czeską kopalnię w Karwinie? Kiedy będzie można wysłać tam znowu ratowników i wznowić akcję poszukiwawczą pod ziemią? - Na to pytanie trudno jest odpowiedzieć. Nie byłem na miejscu, nie znam wszystkich realiów, jakie są w tej chwili na kopalni. Z tego, co wiem, pożar dosyć mocno się rozwinął. W tej chwili całe siły są nastawione na to, żeby odizolować ten rejon, gdzie jest pożar i podawać tam gazy inertne, które mają za zadanie schłodzić ten rejon i wyprzeć tlen, co spowoduje, że pożar będzie mógł przygasać. Jeśli się ten pożar zlikwiduje, jeżeli temperatura spadnie do takiej, że będzie można wejść, a stężenia gazów będą takie, że nie będzie to groziło wybuchem, wtedy ratownicy wejdą w ten rejon i pójdą po tych górników, którzy tam zostali. A jaka temperatura teraz może panować pod ziemią? - Trudno powiedzieć, ale to może być nawet 1000 stopni. Z punktu widzenia Wyższego Urzędu Górniczego, jakie są najważniejsze pytania, które należy postawić i na które należy znaleźć odpowiedzi? - Jak zawsze u nas po takich katastrofach prezes Wyższego Urzędu Górniczego powołuje specjalną komisję do zbadania przyczyn i okoliczności takich zdarzeń. Myślę, że tutaj będzie w podobny sposób. A przede wszystkim jest kwestia dotarcia do miejsca i określenia miejsca zapłonu, miejsca gdzie ten wybuch został zainicjowany. Znalezienie przyczyny tej inicjacji, czy to był błąd, czy to była natura, która była silniejsza... Dopiero te wszystkie elementy będą sprawdzane i to pozwoli wtedy, być może, na odpowiedź dokładną, co doprowadziło do tej katastrofy. Skoro do wypadku doszło w czeskiej kopalni, to polski urząd górniczy może się włączyć w wyjaśnianie przyczyn i szukanie powodu tego, co się stało? - Do tej pory nie było takiego przypadku, jednak z tego, co wiem, to prezes Wyższego Urzędu Górniczego w Pradze powiedział - to też słyszałem z wypowiedzi premiera Czech - że przedstawiciel Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach będzie brał udział w pracach tej komisji dochodzącej tego zdarzenia. A czy Wyższy Urząd Górniczy może jakoś pomóc rodzinom poszkodowanych górników na etapie wyjaśniania tragedii? - Na tym etapie Wyższy Urząd Górniczy nie ma takich narzędzi, żeby w jakiś sposób pomagać rodzinom. Jedynie możemy tutaj służyć taką otuchą i pocieszeniem, natomiast w tej chwili nikt z nas nie pokusi się na jakąś odpowiedź co do przyczyn tego zdarzenia, gdyż przedwczesne formowanie takich wniosków może zrobić krzywdę też wielu ludziom. Zna pan może tę kopalnię w Karwinie? Był pan tam wcześniej na miejscu? - Nie, nie, niestety, nie byłem. Natomiast jest to kopalnia zbliżona, jeśli chodzi o geologię, o układ warstw do kopalni, które są przy granicy z drugiej strony, czyli kopalnie Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Praktycznie ta kopalnia kiedyś, prawie, że bezpośrednio, sąsiadowała z kopalnią Morcinek, która była też w dużym stopniu zagrożona metanem. Te warunki są bardzo, bardzo zbliżone i bardzo podobne do istniejących w naszych kopalniach. A poziom zabezpieczeń i dbałości o bezpieczeństwo górników pracujących pod ziemią? - No, tutaj też nie jestem w stanie powiedzieć, bo tak, jak mówiłem - nie byłem na tej kopalni. Natomiast wydaje mi się, że i przepisy, i zakres prowadzenia monitoringu tego zagrożenia powinien być na takim samym poziomie, jak u nas. No właśnie technika, technologia wciąż się rozwija, także w kopalniach, ale wciąż metan jest śmiertelnym zagrożeniem pod ziemią. Będziemy kiedyś w stanie poradzić sobie z tym zagrożeniem? - Robimy wszystko, żeby sobie poradzić. Niestety, co jakiś czas, jak wszystkim wiadomo, ten metan jest sprytniejszy od nas i ta natura pokazuje swoją siłę. To nie są takie odosobnione przypadki bo, niestety, z tego tytułu zdarzeń metanowych w Polsce od początku lat 70. prawie 210 osób zginęło, prawie 200 ciężko było rannych i dwudziestoczterokrotnie prezes do takich zdarzeń powoływał te specjalne komisje do wyjaśniania. Tak, jak widać na przestrzeni lat, to zjawisko cały czas jest. Nie da się ukryć, że ilość metanu w związku z tym, że schodzimy coraz głębiej z wydobyciem, jest coraz większa, pomimo tego, że wydobycie znacznie się zmniejszyło w porównaniu do lat poprzednich, to ilość metanu uwalnianego cały czas rośnie. Jesteśmy w stanie powiedzieć jak wielu polskich górników pracuje w czeskich kopalniach? - Niestety, nie. Nie prowadzimy takich statystyk i tu nie jestem w stanie na to odpowiedzieć. Sami górnicy mówią, że w niektórych zakładach po kilkadziesiąt procent załogi to są właśnie polscy górnicy. - Jest to prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że w pewnym okresie czasu Czesi praktycznie likwidowali swoje górnictwo, więc w tej chwili, żeby mieć obłożenie na kopalni przez fachowców, to ściągają górników z Polski. Część górników-emerytów tam pracuje, część zatrudnionych w firmach około górniczych, które usługowo pracują w kopalniach czeskich. Malwina Zaborowska, Adam Zygiel, Marcin Zaborski, Marcin Cieślak