. Konrad Piasecki: Spalona ambasada, tłumy na ulicach Belgradu. Panie premierze, to wszystko przybliża czy oddala rząd od decyzji o uznaniu niepodległości Kosowa? Donald Tusk: Te zdarzenia nie będą miały wpływu bezpośredniego na naszą decyzję, bo proces uznawania Kosowa, to proces wieloletni. Proces nieodwołalny, nieodwracalny? Raczej globalny. To, co się stało to się stało, jeśli chodzi o niepodległość Kosowa. Ogłoszenie niepodległości a następnie uznanie przez wszystkich naszych najważniejszych sojuszników, czołówkę Unii Europejskiej, Stany Zjednoczone, rozstrzygnęło jeśli chodzi o tę część świata, do którego my przynależymy. Czyli we wtorek polski rząd uzna niepodległość Kosowa? Najprawdopodobniej tak. A sugestie prezydenta nie spowodują opóźnienia choćby tej decyzji? Podczas tego spotkania z prezydentem długo rozmawialiśmy o różnych aspektach polityki międzynarodowej. Prezydent demonstrował ogólne niezadowolenie z tego, co mój rząd proponuje i robi, ale do tego zdążyłem się już przyzwyczaić. Mam obowiązek wysłuchiwania i konsultowania z prezydentem wielu naszych kroków, ale nie zawsze się zgadzam z prezydentem. W tej sprawie się nie zgadzam. Wróciliście do formy "Panie Premierze, Panie Prezydencie", czy było "Donaldzie, Lechu"? Często pytacie państwo o nasze relacje między mną a panem prezydentem, tak jakbyście śledzili losy jakiejś romantycznej pary z telenoweli. Wy coś macie w sobie z romantycznej pary panie premierze. Takie zbliżenia. Przypływy i odpływy uczuć. Na pewno przyszłość polskiej polityki nie zależy od tego, czy jestem z panem Lechem Kaczyńskim na "Ty", czy na "Pan". I nie ujawni pan czy jest "Ty", czy "Pan"? Pan prezydent jest głową państwa i to on decyduje w jakiej formie się do siebie wracamy. Ja tak dopytuję, bo mam poczucie, wrażenie, że pan się trochę rozsmakował i rozmiłował w tych potyczkach z prezydentem. Nie jest tak, że pan się trochę identyfikuje z tymi konfliktami, że pan buduje swoją tożsamość na tym konflikcie? Przeczytałam na swój temat dziesiątki krytycznych komentarzy. Że unikam konfliktów i że jestem człowiekiem, który szuka czasami zbyt długo i zbyt cierpliwie porozumienia. Muszę powiedzieć, że chociaż nie uważam, żeby to powinno być powodem do krytyki, ale zgadzam się z treścią tych komentarzy. Nie jestem człowiekiem konfliktu i zawsze uważałem - to był mój główny powód, dla którego patrzyłem tak krytycznie na PiS, także na prezydenta Lecha Kaczyńskiego - że przesadzają z tą agresją i konfliktowością.