Konrad Piasecki: Panie marszałku, wie pan ile pieniędzy z budżetu dostanie pańska partia? Jarosław Kalinowski: Nie wiem. Kilkanaście milionów. 15 milionów złotych. Sporo. Inni dostają drugie tyle. Gdybyście nie dostali 15, a 7,5 z głodu byście nie pomarli. Rozumiem do czego pan zmierza. Nowa propozycja Platformy, żeby ograniczyć finansowanie partii politycznych. A PSL się znowu wzdraga i mówi: może nie 50, ale 20. Rozczaruję pana. Jeżeli zaczniemy pracować nad tym pomysłem i główny akcent będziemy kłaść na to, żeby te pieniądze - publiczne, bądź co bądź - nie były w 90 procentach jak to jest dzisiaj przeznaczane na kampanie wyborcze, to znaczy na tę masę billboardów, reklamówek telewizyjnych, wojny na misie i lodówki, to proszę bardzo. Ograniczamy górny pułap środków możliwych do przekazania, do wykorzystania na kampanię polityczną i obniżamy finansowanie, i wtedy będzie można więcej tych pieniędzy skierować na ekspertyzy, na pracę merytoryczną partii. Absolutnie uważam, że tak to powinno wyglądać, ale pytam, czy wtedy PSL zgodzi się na 50-procentowe cięcia w budżetach partyjnych? To zależy od tego, jaki będzie górny limit kampanii wyborczej. Jeżeli z drugiej strony, ktoś pozwoli, żeby np. przedsiębiorcy pośrednio finansowali partię polityczną, to znaczy, że co? Że idziemy w kierunku takim, że przedsiębiorcy, albo ci którzy mają większe zasoby pieniężne będą wygrywali wybory? To nie jest prawdziwa demokracja. Sumy i procenty są w tym przypadku ważne. Eugeniusz Kłopotek, który z ramienia PSL negocjuje to, mówi: "Zbierajmy mniejszym partiom mniej, większym więcej, ale nie więcej niż 25 procent". Generalna zasada się liczy. Możemy obniżyć. Dwa warunki dla nas. Po pierwsze obniżamy górny limit możliwych środków przekazanych na finansowanie, czyli na te billboardy itd. I nie dajemy możliwości finansowania przez biznes. To dlaczego, skoro kilka miesięcy temu był projekt ustawy, który obcinał dotacje kompletnie, to wtedy powiedzieliście "nie"? Wtedy podatnik odprowadzałby ze swojego podatku jakąś sumę na partie polityczne. Bądźmy uczciwi. Pan mówi, że podatnik by odprowadzał. Ale podatnik, nie przedsiębiorca. Każdy podatnik byłby traktowany tak samo. Ale każdy przedsiębiorca jest też podatnikiem. A póki co nasi wyborcy nie są podatnikami w takim rozumieniu, jak pan mówi. To może niech zaczną być. Proszę bardzo. Jest taka moja propozycja złożona w ostatniej debacie budżetowej. A druga propozycja. Dzisiaj Michał Boni w "Polska. The Times" mówi: "Weźmiemy się za KRUS". Nie po raz pierwszy i nie pierwszy polityk, który tak mówi. Ale tym razem to jest minister rządu, który mówi: "Rolnicy powinni płacić składki uzależnione od ich dochodów, a nie gruntu". Ja mówię, że rolnicy powinni mieć takie obciążenia, jakie mają inni przedsiębiorcy w Polsce. Dzisiaj mają te obciążenia dwa razy większe. Ale jeśli chodzi o obciążenia emerytalne i zdrowotne, to nie mają praktycznie żadnych. Nieprawdę pan mówi, bo rolnicy płacą niską, bo niską składkę, ale w 100 procentach pokrywają składkę zdrowotną, czy chorobową. Budżet musi co roku dopłacać do nich 16 miliardów złotych. Nie szarpmy, tylko powoli zajmijmy się kwestią. Po kolei. Pierwsze, uzgodniona jest w rządzie zmiana zróżnicowania wielkości składki dla największych gospodarstw. Nawet sześciokrotnie ma być zwiększona. Ale z 60 złotych sześciokrotnie to jest 360 złotych. To cały czas mało. Po drugie, wprowadźmy jak najszybciej możliwość rozliczania się rolników w podatku dochodowym. Tak, jak jest możliwość rozliczania się w podatku VAT na zasadach ogólnych. Ja jestem takim rolnikiem. Tylko, że uprzedzam - jeżeli tak zrobimy, to rolnik Kalinowski, który dzisiaj płaci 2 tysiące podatku rolnego, uzyskując możliwość odliczenia ulgi na dzieci, nie zapłaci ani złotówki. I Michał Boni z budżetu będzie musiał przeznaczyć pieniądze, żeby zrekompensować ubytki w budżetach samorządowych. Ale wtedy rolnik Kalinowski nie zapłaci co miesiąc 60 zlotych na KRUS, tylko może 600? Ale rolnik Kalinowski akurat jest posłem, czyli to jest jeszcze inna sytuacja. Ale każdy inny rolnik, nie tylko Kalinowski, który jest posłem. Tylko, że każdy inny i pan również jako dziennikarz rozliczający się w PIT w podatku dochodowym płacił od dochodów te składki. No więc jeżeli ten rolnik okaże się, że nie ma dochodów, to z czego będzie płacił? Dzisiaj płaci ryczałtem.