Tomasz Skory, Konrad Piasecki: Panie premierze, kiedy się pan widział ostatni raz z Jackiem Dębskim? Spotykaliście się przez ostatnie lata? Janusz Tomaszewski: Nie, ja nie byłem bliskim kolegą, czy przyjacielem Jacka Dębskiego. Współpracowaliśmy w Łodzi, kiedy on był dyrektorem zakładów tytoniowych, tam był nasz Związek Zawodowy "Solidarność" i wtedy go poznałem. A później były to raczej przypadkowe kontakty. RMF: Ale Jacek Dębski mówił, że to panu zawdzięcza swoją funkcję ministra sportu. Janusz Tomaszewski: Spotkaliśmy się w wyborach parlamentarnych. On wtedy był członkiem, z tego co przynajmniej pamiętam, Koalicji Konserwatywnej pana Ujazdowskiego i oczywiście miał moje poparcie. RMF: I załatwił...? Janusz Tomaszewski : Nie, nie załatwił, bo się nic nie załatwia. Można mieć poparcie czy nie, decyzję o tym kto wchodzi w skład gabinetu podejmuje premier. Miał moje poparcie. RMF: Ale pan go promował? Janusz Tomaszewski: Trudno żebym ja go promował. Ja po prostu popierałem tę kandydaturę, ale nie ja ją zgłaszałem. Jacek Dębski był człowiekiem, który działał w sporcie, działał w jednym z klubów łódzkich i był tam znany jako dobry organizator. RMF: Stracił posadę dlatego, że był pańskim człowiekiem i po pańskim odejściu został wyeliminowany? Janusz Tomaszewski: Po moim odejściu, nie tylko wokół Jacka Dębskiego, działy się różne rzeczy. On chyba nie wytrzymał tego psychicznie. To było widać często po jego wystąpieniach bardzo nerwowych i innych. Z tego co było później słychać, też nie mógł znaleźć sobie swojego miejsca po tym odejściu. RMF: Myśli pan, że prawdziwą przyczyną śmierci były jakieś porachunki gangsterskie - bo i o tym się mówi - Czy te jego wypowiedzi publiczne? Janusz Tomaszewski: Mnie jest trudno powiedzieć, bo ja nie miałem z nim bezpośredniego kontaktu. Nie rozmawialiśmy o tym wszystkim. Widziałem go kilka razy i on mnie też. RMF: Podawał panu rękę, bo mówił, że zawsze poda rękę Januszowi Tomaszewskiemu?