Konrad Piasecki: Posypie się ta koalicja? Ryszard Bugaj: Nie sądzę. Palikot podpowiada, żeby usiąść przy wódce i przy kiełbasie z dzika, i się dogadać. Dogadają się? Myślę, że być może nawet bez tego, ale pewnie to sobie też zafundują. Choć to pan prorokował półtora roku temu, że PSL może się z Platformą bardzo szybko pokłócić. Bo mnie się wydawało, że PSL zachowało swoją tożsamość, a chyba niekoniecznie. Czyli ulegają Platformie? Poddają się Platformie? Myślę, że ulegają wielkiemu pędowi do posiadania stanowisk nadal, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Pan prorokował, że będą kłócić się o program, a kłócą się o konkubiny i Ochotnicze Straże Pożarne. O program też trochę. Np. o reformę ubezpieczeń dla rolników też się trochę kłócą, ale tutaj Platforma jest ustępliwa. Ale będzie tak, że standardy standardami, konkubiny konkubinami, ale w gruncie rzeczy nie ma problemu, trzeba kontynuować koalicję w bólu i cierpieniu? Myślę, że tak. Interes kraju najważniejszy. Koalicja musi być stabilna. Ale dlatego, że Platforma też ma swoje grzechy na sumieniu? Czy dlatego, że PSL tak bardzo łaknie tych fruktów koalicyjno-rządowych? Z obydwu powodów, ale chyba trochę dlatego, że rzeczywiście nie bardzo widać alternatywy. Nie tylko dla nich, także dla kraju nie bardzo widać alternatywy w tej chwili. A pana zdaniem, człowieka który kiedyś startował z listy PSL, wobec czego ludowców ma pan głęboko w sercu, jest rzeczywiście problem? <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-waldemar-pawlak,gsbi,1497" title="Waldemar Pawlak" target="_blank">Waldemar Pawlak</a> zgrzeszył? Zgrzeszył, ale to są takie małe grzeszki. Jak sobie przypomnimy sprawę Rywina, to są grzechy duże. A to są takie grzeszki małe, ale cuchnące, nieładne. Senator Misiak zgrzeszył bardziej, czy mniej? Mnie się wydaje, że bardziej, dlatego że tutaj tą kasę w tle widać jednak bardzo ostro. Czyli Misiakowi nie odpuszczać, Pawlakowi odpuszczać? Tego nie powiedziałem. Powiedziałem tylko, że widzę różnicę. Przetargi wygrywane przez przyjaciółkę to dobry standard? Niedobry standard, ale małe sprawy. Jeszcze raz to podkreślam. Dla mnie w tym wszystkim najgorszą rzeczą to jest mamusia jako szefowa fundacji. Taka fikcja rzucająca się jednak w oczy. Pawlak mówi: "Nie karzcie mnie za to, że mam mamę. Komu mogę zaufać, jak nie mamie?" Mnie się wydaje, że w tych dziedzinach powinny obowiązywać inne standardy zaufania i inne okoliczności. Wierzy pan, że to wszystko, co spotkało Waldemara Pawlaka i PSL, to jest kara za pomysły rozwiązania problemu opcji walutowych? Bo takie sugestie na ten temat padały. Nie wierzę w to. Myślę, że w ogóle trzeba z tym bardzo ostrożnie. Od tego są ludzie biznesu. Za to biorą pieniądze, za zarządzanie przedsiębiorstwami, żeby wiedzieli co podpisują. A te niewiniątka mówią teraz: "Podeszli nas. Nie wiedzieliśmy co podpisaliśmy". Jeżeli tak jest naprawdę, to się nie nadają do tej roboty. Ludowcy mówią tak: "Jak facet wchodzi do kasyna, wie, że decyduje się na hazard". Jak się przedsiębiorcy decydowali na opcje, to nikt im nie powiedział, że to będzie hazard. Mnie się wydaje, że to było napisane w tej umowie. Ale małym druczkiem. Nie szkodzi. Oni mają obowiązek czytać wszystko. Zwykły konsument, który bierze mały kredyt powinien mieć to jasno napisane. Oni mają doradców, oni mają to całe towarzystwo. Chodzi jeszcze o to, że oni grali nie swoimi pieniędzmi. Na tym polega kłopot, że teraz te przedsiębiorstwa mogą mieć kłopoty. Czyli nie można się zgodzić na to, żeby przegrana w tym kasynie opcyjnym pozostała bezkarna? Trzeba pomagać tym przedsiębiorstwom, które mają kłopoty. Natomiast ci menadżerowie powinni zapłacić cały rachunek. Ale mamy PiS, SLD i PSL proponujące właściwie to samo, by móc zerwać umowę z bankiem jeśli firma uzna, że ją oszukano na opcjach. Hucpa i nieodpowiedzialność? Nie pierwszy raz się zdarza, że klasa polityczna nie ma racji. Co z tym pomysłem zrobić? Wyrzucić go do kosza? Jeszcze raz mówię. Pomagać przedsiębiorstwom i to nieraz z różnych powodów. Nie tylko z powodu opcji. Natomiast pomysły, żeby uznać, że nie było umowy, albo że się odracza, albo że się robi inne rzeczy, nie są dobre. A co było, gdyby taka ustawa została przyjęta przez polski Sejm? Wszak to jest bardzo realna perspektywa. Już mówiłem. Nie należy się gnomów londyńskich bać w każdej sytuacji, ale nie można ich też lekceważyć. Reakcje tzw. rynków finansowych mogły być bardzo niedobre. W polskiej, obecnej sytuacji mnie się wydaje, że grozą trochę wieje. Czyli robić wszystko, żeby ta ustawa nie weszła w życie? Ja jej nie znam w konkretach, więc jestem ostrożny w ocenach. Nie chcę ustawy, która by powiedziała: "nieważne reguły, które były obecnie, teraz wprowadzamy nowe". Takiej nie chcę. Prezydent takiej ustawy podpisywać nie powinien? Pan będzie mu doradzał, żeby jej nie podpisał? Jak mnie zapyta, na pewno.