Konrad Piasecki: - Za przegrane eliminacje odpokutuje Fornalik. A kto zapłaci głową za warszawską porażkę Prawa i Sprawiedliwości? Joachim Brudziński: - Paskudnie grali, rzeczywiście ma pan rację. Aż tak paskudnie to nie, ale gdyby Lewandowski strzelił choć jedną, to byśmy byli w innych humorach. - Gdyby nie Szczęsny, to byłaby kompromitacja i to megakompromitacja. No ale cóż poradzić. To już wiemy, że tam megakompromitacja reprezentacji, a w Warszawie megakompromitacja PiS-u. Kto zapłaci? - Proszę nie nazywać megakompromitacją faktu, że ponad 340 tysięcy warszawiaków poszło do referendum, nie przestraszyło się Hanny Gronkiewicz-Waltz ani tym bardziej Tuska czy prezydenta Komorowskiego i te swoje obywatelskie powinności wykonało. Ale zawiódł ktoś w Prawie i Sprawiedliwości? Zawiodła kampania? - Zawiodły standardy polskiej demokracji. Ale cóż... dłużej klasztora jak przeora. I na pewno tej sprawy nie odpuścimy. To zanim o standardach demokracji, najpierw pokuta. Dobra była kampania Prawa i Sprawiedliwości? Sensowna, mądra, przemyślana? - Skuteczna. Jakby była skuteczna, to byście wygrali. - Skuteczna w tym wymiarze, że udało nam się zmobilizować znacznie więcej warszawiaków niż w ostatnich wyborach. Mówię o tej części warszawskiego elektoratu, który dzięki Prawu i Sprawiedliwości został zmobilizowany. Gdyby w kampanię równie mocno zaangażowali się ci, którzy również głosili chęć odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz, to to referendum w Warszawie byłoby skuteczne. Zabrakło niespełna 40 tysięcy głosów na milion 300 tysięcy uprawnionych do głosowania. Przegraliśmy o włos, przegraliśmy tylko i wyłącznie dlatego, że Miller podał tlen Tuskowi i dlatego że Ruch Palikota nie zaangażował się na miarę swoich możliwości i zasobów finansowych. Pan chyba za mocno wierzy w siły sprawcze Leszka Millera w Warszawie. Jak spojrzę na wyniki ostatnich wyborów, to Leszek Miller nie jest tu aż tak mocny. - Wierzę w to, że 40 tysięcy warszawiaków o przekonaniach lewicowych można było zmobilizować. A nie myśli pan sobie, że jak mieszkaniec Szczecina - przy całym szacunku - mówi do warszawiaków: "No mam nadzieję, że sobie nie dacie zabełtać w głowach", to warszawiacy myślą sobie: "A co nam jakiś szczecinianin będzie takie rzeczy mówił"? - Nikt właśnie lepiej od mieszkańców Szczecina nie wie, ile warte są obietnice Platformy Obywatelskiej. A sami warszawiacy mogli się o tym przekonać - i mówię to bez żadnej satysfakcji, chociażby w dniu wczorajszym, jak ratusz zablokował im Trasę Toruńską i most Grunwaldzki. To bardziej Generalna Dyrekcja im zablokowała, to bardziej Nowak. - Ale, panie redaktorze... Ale rozumiem to jako dywersję antygronkiewiczowską...? - Dzisiaj przerzucają sobie tę odpowiedzialność miedzy GDDKiA a urzędem pani prezydent, a prawda jest taka, że tyle są warte obietnice warszawiaków, więc, jak pan mówi tutaj o mnie, jak o mieszkańcu Szczecina... Bo pan mówi o "bełtaniu w głowach". - Oczywiście panie redaktorze. Jako warszawiak poczułem się nieco zatroskany. - A ja jestem szczecinianinem, który dobrze życzy swojej stolicy, bo oprócz tego, że jestem mieszkańcem Szczecina również wiele czasu spędzam w Warszawie i Warszawa to moja stolica i dobrze życzę warszawiakom, i również panu redaktorowi. Dziękuję bardzo. Ja tak samo życzę mieszkańcom Szczecina. - Dziękuję. Więc nikt od nas nie wie lepiej, ile są warte obietnice Platformy Obywatelskiej. W 2009 roku przed wyborami do Europarlamentu Donald Tusk obiecał nam inwestora w stoczni. Dzisiaj po stoczni hula wiatr, biegają szczury i fruwają liście. To samo było, jeśli chodzi o mieszkańców Świnoujścia. Obiecał im tunel i co? Figa z makiem. Hanna Gronkiewicz-Waltz naobiecywała warszawiakom tyle... A nie pomyślał sobie pan, panie pośle, że to wy uratowaliście Hannę Gronkiewicz-Waltz z tym ostrym wejściem do kampanii? - Panie redaktorze, gdybyśmy nie weszli, tak, jak pan słusznie zauważa - ostro do tej kampanii, to tej kampanii by nie było, bo nie odbyłoby się referendum, bo zabrakłoby podpisów. Wiec Prawo i Sprawiedliwość... Ale mogliście się na etapie podpisów wycofać, a nie rzucać do boju najlepsze siły: Joachima Brudzińskiego, Jarosława Kaczyńskiego - jako okładki tej kampanii. - Panie redaktorze, głównie w tej kampanii uczestniczyli nasi samorządowcy, nasi radni, za co chciałbym bardzo serdecznie.... A ja widziałem Jarosława Kaczyńskiego i Piotra Glińskiego. - Jarosław Kaczyński jest naszym liderem, a poza tym od urodzenia warszawiakiem, mieszkańcem Żoliborza, więc trudno, żeby w tej sprawie nie zabierał głosów. Hanna Gronkiewicz-Waltz mówi mi: "Pomogli mi. Tym "W" to strzelili sobie w stopę". - Hanna Gronkiewicz-Waltz ma teraz, panie redaktorze, 12 miesięcy, żeby z równą aktywnością, jak w ostatnich tygodniach, biegać po metrze, rozdawać kawę i wywiązywać się ze swoich obietnic. Panie redaktorze, nikt warszawiakom nie obiecał tyle, ile Hanna Gronkiewicz-Waltz i Donald Tusk. I teraz poczekamy, mamy 12 miesięcy. Wy też obiecywaliście sporo w tej kampanii: mosty, metra, drogi, obwodnice.- Gdybyśmy wygrali, to byśmy to realizowali. Dzisiaj mówimy tak: chłopaki nie płaczą, robimy swoje, przed nami 12 miesięcy, aby przygotować się do wyborów nie tylko w Warszawie, ale w ogóle do wyborów samorządowych, wcześniej wybory do europarlamentu.Mówi pan o chłopakach z PiS-u, którzy nie płaczą?- Oczywiście.Wy płaczecie na potęgę, skarżycie się do prokuratury, Rady Europy, świat cały chcecie zawiadamiać, jak strasznie są w Warszawie łamane standardy demokratyczne.- Jakbym słyszał samego pana mecenasa Giertycha, ale warto panu mecenasowi Giertychowi przypomnieć, że w czasach, kiedy jego najbliższy współpracownik, ba być może nawet przyjaciel, kandydował na prezydenta Warszawy, to uzyskał mniej głosów od przedstawiciela partii Głupków i Krasnali bodajże czy jakoś tak Gamoni i Krasnali, a dzisiaj ubiera się w szaty pierwszego obrońcy Hanny Gronkiewicz-Waltz i atakuje Prawo i Sprawiedliwość.Czy nie moglibyście z godnością przyjąć porażki, mówić: właśnie w sumie niewiele zabrakło, bo zabrakło rzeczywiście nie bardzo wiele, a wy chcecie snuć spiskowe teorie i skarżyć się światu, jak strasznie tutaj męczą warszawiaków. Jak ja słyszę, że ludzie będą wyrzucani z pracy, bo poszli do referendum - wyobraża pan sobie, że Hanna Gronkiewicz-Waltz teraz będzie sprawdzała te trzysta czterdzieści tysięcy nazwisk na listach i patrzyła, czy nie ma tam jakiegoś urzędnika magistratu?- Panie redaktorze, przy końcówce rządów Sojuszu Lewicy Demokratycznej pracowałem w administracji państwowej, rządowej. W Urzędzie Morskim w Szczecinie, przy całym szacunku, Urząd Morski w Szczecinie a magistrat w Warszawie to dwie różne sprawy.- Ponad 200 tysięcy urzędników warszawskich w różny sposób powiązanych - czy to z administracją samorządową, czy rządową - rzeczywiście miały powody do obaw. Bo ta atmosfera strachu...Ale jaką atmosferę strachu?- Proszę przejrzeć chociażby, co działo się na Twitterze , proszę przejrzeć, jak rozpaczliwie samorządowcy Platformy Obywatelskiej widziani np. w lokalach obwodowych komisjach wyborczych na Twitterze, tłumaczyli się z tego, że do tych wyborów poszli. Jak dyrektorzy szkół nie wywieszali flag, w których to szkołach były obwodowe komisje wyborcze.A gdzie pan widzi złamanie prawa w tym wszystkim? Bo profesor Gliński np. mówi 249 artykuł kodeksu karnego został złamany. - Tego dotyczy m.in nasze zawiadomienie do prokuratury, złamaniem prawa było m.in to, co urzędnicy Warszawy zrobili a właściwie czego nie zrobili, aby poinformować warszawiaków o tym, że w ogóle referendum się odbywa. Widział pan obwieszczenia wyborcze?Ale mówicie o złamaniu prawa przez premiera i prezydenta. Gdzie premier złamał prawo w tej sprawie? - Premier i prezydent na pewno złamali tutaj kartę praw Rady Europy. W tej sprawie będzie nasza interwencja dlatego, że referendum jest świętym prawem demokracji wszystkich Polaków i najważniejsze osoby w państwie, na ramionach których - tak jak w wypadku prezydenta Komorowskiego - spoczywa odpowiedzialność za polską konstytucję nie mogą wzywać do bojkotu.A dlaczego nie mogą? Czytał pan tę kartę praw Rady Europy? - To jest protokół wenecki mówiący o ..Czytał pan?- Tak. Oczywiście, panie redaktorze.I co tam jest napisane w sprawie referendum? - Tam jest napisane panie redaktorze, że osoby zainteresowane, te których referendum dotyczy - czyli my nie mamy pretensji w tym wypadku do Hanny Gronkiewicz-Waltz, że ona rzeczywiście wzywała do obniżania frekwencji.To ja teraz wręczę fragment tego. To jest co prawda po angielsku, bo nie ma polskiego tłumaczenia. Proszę mi wskazać w tym artykule, gdzie jest zakazane, żeby władze uczestniczyły w kampanii referendalnej? - Będzie nasz wniosek do Rady Europy i będziemy w tej sprawie domagać się wyjaśnienia, dlatego, że nie ma zgody w demokratycznym państwie prawa, tak samo jak nie ma zgody na to, żeby psuć polską demokracje w taki sposób, w jaki czynił to Donald Tusk i pan prezydent Komorowski. W tej sprawie nie odpuścimy. A ja panu tylko powiem, że w kodeksie Rady Europy jest napisane, że jeśli chodzi o referendum to jest inaczej niż w sprawie wyborów i w tej sprawie akurat władze mogą brać udział w kampanii byle by to nie była kampania masywna. Proszę przeczytać ten artykuł, który panu dałem.- Był on przeczytany i przeanalizowany przez naszych prawników wielokrotnie.A tą prokuraturę to już zawiadomiliście? - W tej sprawie nie. Tą sprawą będziemy zajmowali się na forum Rady Europy, natomiast rzeczywiście zawiadomienie do prokuratury poszło o niedopełnienie obowiązków urzędniczych. Możemy się tutaj przerzucać argumentami, natomiast nikt nie jest w stanie przekonać ani mnie, ani tych ponad dwustu tysięcy urzędników Warszawy skutecznie zastraszonych przez tę ekipę do tego, że tutaj wszystko było w należytym porządku. Nie było. Joachim Brudziński. Dziękuję bardzo.- A tym warszawiakom, którzy mimo wszystko do urn referendalnych poszli, z całego serca dziękuję. Konrad Piasecki