"Jestem na granicy życia i śmierci, ale wierzę w przeznaczenie. Do tej pory opatrzność czuwała nade mną i czuję, że i teraz Pan Bóg mnie nie opuści". To fragment wywiadu, jakiego Jarosław Kukulski udzielił tygodnikowi "Angora" w marcu tego roku. Była to jedna z wielu jego rozmów z tamtego okresu, w których szczerze opowiadał o swoim prywatnym życiu. Tak jakby się poddał, wbrew zapewnieniom o nadziei na przyszłość. Jakby pozwolił ciekawskim ludziom wejść do swojego domu i zajrzeć w jego najskrytsze zakamarki. Szczerze o życiu prywatnym W tym samym wywiadzie tłumaczył się z zarzutów, że Anna Jantar wyjechała do Stanów przez jego "przesadną oszczędność": "Tułaliśmy się po różnych mieszkaniach, wynajmując je na tydzień, miesiąc. A ja chciałem żyć normalnie, mieć własne mieszkanie, własny dom". Opowiadał o ich "konflikcie serologicznym" przez który ciąża z Natalią była zagrożona: "Całą noc klęczałem przy Ani, modląc się, żeby nasze dziecko mogło się urodzić, żebym nie musiał dokonywać tak trudnego wyboru między żoną a córką". Potwierdzał plotki o swoim związku z pielęgniarką sprzed kilku lat: "Musiałem się z nią rozstać. Bardzo mnie rozczarowała". Mówił też o swoim zdrowiu, o operacji tętniaka aorty, która go czekała: "Jadę do kliniki w Norymberdze, do lekarza, który pierwszy na świecie podjął się takiej operacji metodą nieinwazyjną. Ale mojego tętniaka, a właściwie dwóch, nie da się usunąć. Operacja będzie miała na celu ich zabezpieczenie, żeby nie pękły, bo gdyby pękły, to w ciągu kilku minut mnie nie będzie". Operacja tylko odroczyła wyrok. Zmarł w poniedziałek 13 września w Warszawie, w wieku 66 lat. Zostawił po sobie dziesiątki, jeśli nie setki skomponowanych piosenek, w tym te, które zna chyba każdy w Polsce: "Puszek-okruszek", "Co powie tata", "Papierowy księżyc", "Tyle słońca w całym mieście", "Najtrudniejszy pierwszy krok". Jednak nie wszyscy wiedzą, że komponował także muzykę do filmów (m.in. do "Pana Samochodzika") i przedstawień teatralnych (np. do musicalu "Wielki Świat"). Nie wszyscy wiedzą, że był utalentowanym pianistą i oboistą. I w końcu nie wszyscy w Polsce wiedzą, że urodził i wychował się we Wrześni. Jarosław Kukulski - dziecko Wrześni Rodzina Kukulskich najpierw mieszkała przy ul. Sądowej, potem przy Olsztyńskiej. Jarosław po skończeniu "jedynki" naukę kontynuował w Liceum Muzycznym w Poznaniu, a później w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej. Właśnie na studiach poznał swoją przyszłą żonę, Annę Szmeterling, która później zmieniła nazwisko na Jantar. Ich historię też znają wszyscy. Szczęśliwe pierwsze lata, narodziny córki, rosnąca sława Anny, jej niespodziewany wyjazd do Stanów Zjednoczonych i katastrofa podczas powrotu. W tym roku minęło 30 lat od jej śmierci. I siedem lat od jego rozwodu z drugą żoną, Moniką Borys. Tak samo jak po śmierci Anny, tak i teraz w mediach pełno jest wspomnień sławnych przyjaciół i znajomych J. Kukulskiego. A jak zareagowali na jego odejście członkowie rodziny, przyjaciele i znajomi z Wrześni? Wrześnianka Irena Olejniczak, jego kuzynka, sąsiadka i towarzyszka dziecięcych zabaw, o tej tragedii dowiedziała się z telewizji. - Wiedziałam, że poważnie choruje, ale to i tak był szok. Miał dopiero 66 lat... Zapamiętam go jako wspaniałego, rodzinnego, ciepłego człowieka - stwierdza pani Irena, która pamięta też, że Jarosław Kukulski już jako młody chłopiec przejawiał talent muzyczny i przy każdej okazji występował w szkole, grając na pianinie. Po tym jak wyjechał do Poznania, ich kontakt osłabł. W ostatnich latach spotykali się tylko na grobach jego rodziców na cmentarzu komunalnym przy ul. Kościuszki we Wrześni. Już nie napisze piosenki dla szkoły Z kolei Stefan Szymański, wrzesiński przedsiębiorca i wieloletni przyjaciel J. Kukulskiego, o jego śmierci dowiedział się od autora tekstów piosenek Janusza Kondratowicza. - Zadzwonił do mnie i opowiadał, jak to było. Jarek był sam w domu, kiedy odszedł, ale najprawdopodobniej się nie męczył. Kiedy Natalia go znalazła, leżał spokojnie pod kołdrą, tak jakby spał - relacjonuje pan Stefan. - Jest to tym większy cios dla jego rodziny i przyjaciół, że była nadzieja na poprawę. Jarek jeszcze niedawno mówił, że czuje się coraz lepiej. To straszna tragedia - ubolewa M. Szymański. Podobnie reaguje Jarosław Deckert, wrzesiński muzyk, członek i założyciel kilku zespołów, przyjaciel J. Kukulskiego z dawnych lat. - Chyba nikt się tego nie spodziewał - mówi. - Jarek był bardzo skromnym, grzecznym człowiekiem, i chyba troszkę za bardzo wierzył ludziom. Przeżył przez to wiele osobistych tragedii; był m.in. ofiarą potężnego oszustwa finansowego. Nie miał też szczęścia do kobiet. Ufał ludziom i życie go za to pokarało - stwierdza ze współczuciem J. Deckert. Wrześnianka Irena Lisiak, która była nauczycielką J. Kukulskiego w szkole podstawowej, również wspomina go ze wzruszeniem. - Był bardzo dobrym, aktywnym uczniem, nie stwarzał żadnych problemów. Bardziej jednak znam go z działalności w harcerstwie - mówi pani Irena, która nadal działa w ZHP w stopniu harcmistrza. - Po tym jak opuścił Wrześnię, kontaktowaliśmy się tylko przelotnie. Często przypominałam mu o tym, że obiecał skomponować coś dla swojej pierwszej szkoły, ale chyba zdrowie mu na to nie pozwoliło - podejrzewa. Jarosław Kukulski został pochowany w poniedziałek 20 września obok Anny Jantar na warszawskim Wawrzyszewie. Damian Idzikowski (Tytuł artykułu jest jednocześnie tytułem piosenki skomponowanej przez J. Kukulskiego dla córki Natalii)