Jak przyznał sąd, nie ma dowodów na jego współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Uznał, że wobec postawy Kajkowskiego zasądzone zadośćuczynienie powinno być symboliczne, wskazujące na to, że wypełnia on wymogi ustawy o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego. Odszkodowanie przyznawane osobom represjonowanym może wynieść maksymalnie 25 tys. złotych. - Nie ma żadnej wątpliwości, bo sam wnioskodawca to przyznał, że oprócz lojalki podpisał on także zobowiązanie do współpracy z SB. Nie ma żadnych dowodów wskazujących na to, że tę współpracę z SB podjął. Wręcz przeciwnie - materiał zebrany przez IPN wskazuje na to, że podjął działania przeciwko porządkowi w państwie i był rozpracowywany przez SB - uznał sąd. Kajkowski został internowany 13 grudnia 1981 roku. Trafił do obozu w Gębarzewie. Został z niego wypuszczony jeszcze w tym samym miesiącu - po tym, jak podpisał zobowiązanie do współpracy jako TW "Maksymilian". Mężczyzna za 11 dni internowania domagał się 13 tysięcy złotych odszkodowania. Wcześniej wnioskował o przyznanie symbolicznej kwoty tysiąca złotych. Według prokuratury reprezentującej przed sądem Skarb Państwa, odszkodowanie nie należało się Kajkowskiemu ze względu na fakt podpisania przez niego zobowiązania do współpracy. Odnosząc się do wysokości zasądzonego odszkodowania, sąd uznał, że jest ona adekwatna do długości internowania i postawy Jana Kajkowskiego. - Przed tym sądem toczyły się sprawy osób, które były internowane o wiele miesięcy dłużej, które, w przeciwieństwie do Jana Kajkowskiego, od początku do końca były niezłomne i nie poszły na żadne ustępstwo wobec SB, godząc się tym samym na pozostanie w izolacji przez długi czas. Część tych osób była dodatkowo szykanowana. Trzeba porównać okresy internowania i postawę tych niezłomnych ludzi, do których Kajkowskiego przyrównać nie można - stwierdził sąd. Jan Kajkowski przed odczytaniem wyroku zażądał wyproszenia z sali dziennikarzy. Gdy sąd się na to nie zgodził, sam opuścił salę. Nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Wcześniej w rozmowie z przekonywał, że fakt podpisania przez niego lojalki nie miał dla niego żadnego znaczenia. "Świstek papieru, który podpisałem, na pięć minut przed wypuszczeniem mnie z Gębarzewa, był typowym esbeckim szantażem. W lutym 1982 roku w komendzie wojewódzkiej MO pisemnie odwołałem wymuszone zobowiązanie - mówił Kajkowski. Według ustawy o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego, prawo to nie dotyczy osób, których działalność, w okresie będącym podstawą stwierdzenia nieważności orzeczenia albo uznania za nieważne decyzji, stanowiła zaprzeczenie działalności na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego.