Na pozór to taka banalna historia: dwoje wrażliwców płci przeciwnej, z poplątanym i nieudanych życiem osobistym. On, czyli Bartek, jest kucharzem, widzącym w gotowaniu całą poezję świata, ona, czyli Matylda, tę poezję widzi w aniołach z masy solnej, z wyrobu których żyje. Spotykają się, zakochują i... No właśnie, w ich przypadku wcale nie jest to takie proste. Zaczyna się do tego, że Matylda, która już ma za sobą kilka nieudanych związków i wyzbyła się złudzeń co do mężczyzn, chce mieć dziecko. Nie rodzinę, nie męża, ale dziecko. W tym celu potrzebuje mężczyzny, który stanie się, jak to ładnie nazywa bohaterka "dawcą". Nie ojcem! Mężczyzna, rzeczony Bartek, znajduje się przez ogłoszenie prasowe, Matyldzie przypada do gustu i wszystko zmierza w dobrym kierunku - to znaczy do tego, żeby Matylda została samotna matką. Ale okazuje się, że to nie takie proste. Że nawet jeśli się jest bardzo nowoczesnym i przekonanym o swoich racjach, to jednak w końcu okaże się, że ten mężczyzna przydaje się kobiecie w życiu nie tylko jako "dawca". Że rodzina złożona z dwojga dorosłych i dziecka ma sens. Ale czy potrafi to zaakceptować Matylda, tak poraniona przez tych wszystkich mężczyzn, których kochała i którzy od niej odchodzili? Czy nie ucieknie ze strachu, że tym razem może się udać? To wspaniały, mądry film, ciepły i niezwykle zabawny film. Doskonałe kreacje dwojga głównych bohaterów: Magdaleny Różdżki i Marcina Dorocińskiego i postaci drugoplanowych. Całość jest spójna i logiczna, w dodatku umiejętnie trzyma w napięciu od początku do końca - a logika i prawdopodobieństwo psychologiczne wydarzeń w polskim filmie jest zjawiskiem niestety, dość rzadko spotykanym. Naprawdę warto go zobaczyć, i to we dwoje. Na pewno później będzie łatwiej się dogadać w wielu sprawach. No i zrozumieć też... I jeszcze jedna ważna rzecz dotycząca "Rozmów nocą". Premiera tego filmu z udziałem jego twórców odbyła się w kinie "Malta" i okazało się, że to, gdzie się odbywa premiera, też ma swoje znaczenie. Wyjątkowa atmosfera tego niewielkiego studyjnego kina, z niezwykłym klimatem po prostu idealnie współgrała z charakterem filmu. Zdecydowanie przy oglądaniu filmów są rzeczy znacznie istotniejsze niż doskonała jakość... Bohaterowie byli tam po prostu tak bardzo na miejscu, jak na pewno nie byliby w którymś z ogromnych multipleksów, a malownicze uliczki nocnej Śródki i efektownie oświetlony most nad Cybiną stanowiły doskonałe uzupełnienie dopiero co obejrzanej historii. Wspaniale się szło samotnie po moście i rozmyślało o dopiero co obejrzanym filmie. Przepychanie w tłumie wylewającym się z kilku lub kilkunastu sal przy dźwiękach ogłuszającej muzyki nie miałoby tego uroku... Lilia Łada Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl