Niedawno skończyła sześć miesięcy, a od blisko pięciu bierze chemię. Cierpi na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Jak po ugryzieniu komara - To nie tak miało być...Nasze życie świetnie się układało. Była miłość, były też pieniądze. Powodziło nam się. Do pełni szczęścia brakowało tylko wspólnego dziecka. Gdy okazało się, że jestem w ciąży dosłownie skakaliśmy z radości. Znosiłam ją rewelacyjnie. Wybraliśmy dla córki hebrajskie imię Noemi, które oznacza niosąca radość. Nic nie zapowiadało, że przyniesie straszną chorobę - mówi łamiącym głosem Ania, mama Noemi. Dziewczynka urodziła się w górowskim szpitalu 14 sierpnia 2007 r. Ważyła 3700 g. Dostała maksymalną liczbę punktów w skali Apgar, która służy do oceny stanu noworodka. Dopiero po tygodniu na jej główce zaczęły pojawiać się czerwone plamy, jak po ugryzieniu komara. - Pediatra w przychodni uspokajała. Stwierdziła, że to efekt poporodowy, który niebawem przejdzie. Doradziła jednak kontrolę u dermatologa. Wybraliśmy uznaną lekarkę, która przyjeżdża do Góry z Poznania. Jej diagnoza była podobna. Zaleciła kąpiel w olejkach. Kamień spadł nam z serca, baliśmy się, że to może być coś poważnego - zaznacza Adam Cisło, tata dziewczynki. Od kataru do białaczki - Niedługo potem odwiedziła nas moja córka z pierwszego małżeństwa. Była zakatarzona i Noemi zaraziła się od niej. Niby zwykłe przeziębienie, a ona gasła nam w oczach. Żadne leki, nawet antybiotyki, nie pomagały. Plamy były już nie tylko na głowie. Zaczęły wychodzić na całym ciele - wspomina Adam Cisło. Od znajomych młodzi górowianie dostali adres świetnej specjalistki, ordynator oddziału dziecięcego w jednym z wrocławskich szpitali. Umówili się na wizytę, spakowali i pojechali. Z Noemi było już bardzo źle. Leciała im przez ręce. Z łzami w oczach pojawili się w gabinecie. Pediatra ważyła słowa, ale nie ukrywała, że podejrzewa ciężką chorobę. Padło słowo białaczka. Mała miała już typowe objawy: zmiany skórne oraz powiększone węzły chłonne, wątrobę i śledzionę. Lekarka prosto z gabinetu kazała im jechać do szpitala, w którym pracowała. Jednak Noemi spędziła tam tylko jeden dzień. Pierwsze badania potwierdziły wstępną diagnozę. Odwieziono ją do kliniki onkologicznej. Chrzciny w szpitalu Od 2 października Noemi bierze chemię. Dostała ją pierwszego dnia pobytu w Klinice Transplantacji Szpiku Onkologii i Hematologii Dziecięcej we Wrocławiu. Nie było czasu na leczenie wstępne. Lekarze nie zdążyli rozpoznać nawet, jaka to białaczka. Mała od razu dostała chemię ratującą życie. - Podeszła do mnie jedna z lekarek i zapytała, czy jesteśmy wierzący. Gdy potwierdziłam poradziła, aby jeszcze tego samego dnia ochrzcić dziecko. Przeraziłam się - przyznaje pani Ania pocierając oczy. - Uspokoiłam się dopiero, jak zobaczyłam księdza. To był ksiądz Robert, niegdyś wikariusz w naszej parafii. Wiedziałam, że też zmagał się z rakiem i wygrał. Groźne, ale skuteczne leczenie - Boże, ile to dziecko już przeszło. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, jak chemia jest niebezpieczna. Lekarze powiedzieli nam, że jej choroba jest tak samo groźna, jak jej leczenie - zauważa Danuta Kozaczyńska, babcia Noemi. - Po pierwszej chemii było koszmarnie. Noemi złapała sepsę. Niemal wszystkie narządy przestały pracować. Na szczęście kuracja antybiotykowa przyniosła skutek. Mała górowianka przeszła właśnie trzeci miesięczny cykl chemii. Choroba się nie rozwija, prognozy są optymistyczne. Jeszcze tylko jeden cykl i Noemi będzie mogła wrócić do domu. Jej leczenie, choć w dużej mierze refundowane przez NFZ, jest i tak szalenie drogie. Niektóre preparaty trzeba sprowadzać z Niemiec lub z Francji. W przyszłości niewykluczony jest też przeszczep. Rodzice Noemi z góry dziękują tym, którzy zechcą wesprzeć ich w walce o życie ich córki. Ciężar finansowy, który na nich spadł jest ponad ich siły. - Oszczędności się skończyły. Żyjemy tylko z pensji męża, a on ma jeszcze zobowiązania finansowe wobec dzieci z pierwszego małżeństwa. Nie jest łatwo - przyznaje mama Noemi. Autor: mach Apelujemy o pomoc Tym, którzy chcieliby małej Noemi podajemy jej konto imienne w fundacji "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową", ul. Świdnicka 53, 50-030 Wrocław. Nr konta fundacji to: 21 1020 5242 0000 2802 0127 9512 z dopiskiem "dla Noemi Cisło (524)". Dr Janusz Nowosielski, hematolog w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Lesznie: Przyczyny wystąpienia ostrej białaczki limfoblastycznej mają wielorakie podłoże. Część z nich związana jest z predyspozycjami genetycznymi, a część wynika ze szkodliwego działania środowiska. Szpik mogą uszkodzić np. substancje chemiczne i promienie jonizujące. Leczenie polega głownie na chemioterapii, czasami wspomaganej przez przeszczep szpiku. Pocieszające jest to, że dla dużej części dzieci chemioterapia jest szansą na wyzdrowienie.