Wicelider ekstraklasy przełamał fatalną passę na własnym stadionie - w pięciu ostatnich meczach wywalczył tylko jeden punkt. Po półrocznej przerwie lechici zainkasowali pierwszy komplet punktów pokonując w piątek Lechię Gdańsk 4:2. Wyróżniającym się zawodnikiem meczu był obrońca gospodarzy Marcin Kamiński, który wiosną imponuje skutecznością. W sześciu spotkaniach rundy rewanżowej zdobył już trzy gole, i co ciekawe, są to jego pierwsze bramki w ekstraklasie. - Cieszę się, że wygrywamy kolejne spotkania, a to, że strzelam gole, to drugorzędna sprawa. Wcześniej miałem niezłe sytuacje, ale brakowało trochę szczęścia - albo źle uderzyłem, albo bramkarz dobrze interweniował. Czasami się zdarzało, że nie zamykałem akcji, nie "szedłem" do końca i trenerzy za to mnie ganili - powiedział Kamiński. Bramkę w meczu z Lechią, którą zdobył już w czwartej minucie, zadedykował zmarłemu przed kilkoma dniami dziadkowi. - Mogłem w ten sposób go pożegnać i podziękować za to, że zawsze mnie wspierał i pomagał - zaznaczył. Jego szybko zdobyty gol pomógł poznańskiej drużynie "odczarować" stadion przy ul. Bułgarskiej. Lech w pięciu ostatnich meczach przed własną publicznością zdobył zaledwie jeden punkt. - Motywowaliśmy się przed tym pojedynkiem, żeby w końcu wygrać na tej Bułgarskiej. Pokazaliśmy, że potrafimy zwyciężać nie tylko na wyjazdach, ale również u siebie. Zależało nam na wygranej, by Legia znów poczuła oddech na plecach - podkreślił Kamiński. Obrońca Kolejorza przed rokiem imponował formą, był powoływany do reprezentacji przez selekcjonera Franciszka Smudę i znalazł się w kadrze na Euro 2012. Po mistrzostwach, w których nie zagrał w żadnym meczu, obniżył loty, a w klubie stracił miejsce w podstawowej jedenastce. Teraz, wspólnie z Hubertem Wołąkiewiczem, znów jest filarem defensywy poznańskiego zespołu. - Trudno mi mówić o swojej formie, ale czuję się pewniej na boisku. O powrocie do reprezentacji na razie nie myślę. Skupiam się, żeby w Lechu grać jak najlepiej. Manu Arboleda powoli wraca do zdrowia, trzeba więc udowadniać trenerowi swoją wartość i nie oddać miejsca w składzie - dodał trzykrotny reprezentant Polski.