Rodzina widziała Andżelikę po raz ostatni 31 stycznia 1997 r. Dziewczynka wyszła z domu dziadków, u których się wychowywała, i poszła odwiedzić mamę. Sąsiadowi, który spotkał ją o godz. 15.00, powiedziała, że idzie na spacer. Od tego momentu zaczął się rodzinny dramat. Pierwszy trop pojawił się dwa tygodnie później, we Włocławku. Świadkowie twierdzili, że na dworcu zauważyli dziewczynkę podobną do Andżeliki. Policja z braku dowodów jednak go zarzuciła. W kwietniu tego samego roku prokuratura w Kole z powodu braku znamion przestępstwa umorzyła dochodzenie w sprawie. Na własną rękę Ciocia Andżeliki nie wierzy w skuteczność działań policji, dlatego stara się jej szukać na własną rękę. Co jakiś czas w jej ręce trafiają zdjęcia od osób, którym zdawało się, że widzieli podobną do niej kobietę. Dziś może mieć 31 lat. Funkcjonariusze sporządzili dwa portrety progresywne, które ukazują, jak dziś Andżelika może wyglądać. Zestawiane są one ze zdjęciem sprzed zaginięcia. Nowy trop Przed kilkoma dniami pojawił się nowy trop w sprawie. Ciocia Andżeliki otrzymała informację o kobiecie przesiadującej na Krupówkach w Zakopanem, wraz ze zdjęciem. "Podczas urlopu w Zakopanem napotkaliśmy kobietę na Krupówkach z objawami choroby dwubiegunowej, jak się okazało nie jest to nikt miejscowy. Ta kobieta od jakiegoś miesiąca, może dłużej, błąka się po Zakopanem. Policja i straż miejska w ogóle nie reagują, a ona potrzebuje pomocy. Może ktoś ją szuka lub uciekła skądś. Nie można się z nią w ogóle dogadać, ponieważ na zadane pytania bredziła coś od rzeczy, bardzo przeklinając" - czytamy na grupie "Sprawy Wymagające Nagłośnienia" na Facebooku. Kobieta ze zdjęcia pamięta, że pochodzi z okolic Krakowa. Mówi, że nazywa się Ewa. Na facebookowej grupie "Zaginieni przed laty" zdementowano jednak informację, że kobieta z Zakopanego mogłaby być poszukiwaną Andżeliką. "Kobieta z Zakopanego nie jest na 100 proc. zaginioną Andżeliką Rutkowską z Koła. Jest 12 lat starsza, ma rodzinę, której jej obecny stan jest znany. Nikomu nie zagraża" - czytamy.